wiersz pojawił się o świcie
pachniał świeżą kawą
i kilkoma uroczymi metaforami
prężył zgrabne rymy
w takt podniosłego tonu
gotowy otworzyć oczy
podtrzymać na duchu
oszronionych ludzi
czekając bawił się
zamieniając "i"na "lecz"
w każdym ustawieniu
uśmiechając do
celności puenty
ruch zaczął się jeszcze
przed południem
z różnym natężeniem
trwał do późnych
godzin nocnych
pierwszy dzień
obchodów
wiersza
wiersz co nigdy nie wystygnie ;D
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do kawy... Idę dopić moją na przebudzenie, jednocześnie życząc Wam dobrej nocy ;)
OdpowiedzUsuńa ja zaspałem:)))
OdpowiedzUsuńCzasem pojawia się taka pora wierszy, póki co u mnie proza dnia.:(
OdpowiedzUsuńWiesiu, jak zwykle mistrzostwo!
dzięki Joasiu:)))
OdpowiedzUsuń