niedziela, 13 listopada 2011

stygnący

wiersz pojawił się o świcie
pachniał świeżą kawą
i kilkoma uroczymi metaforami
prężył zgrabne rymy
w takt podniosłego tonu
gotowy otworzyć oczy
podtrzymać na duchu
oszronionych ludzi

czekając bawił się 
zamieniając "i"na "lecz"
w każdym ustawieniu
uśmiechając do
celności puenty

ruch zaczął się jeszcze
przed południem
z różnym natężeniem
trwał do późnych 
godzin nocnych

pierwszy dzień
obchodów
wiersza

5 komentarzy:

  1. wiersz co nigdy nie wystygnie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. W przeciwieństwie do kawy... Idę dopić moją na przebudzenie, jednocześnie życząc Wam dobrej nocy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem pojawia się taka pora wierszy, póki co u mnie proza dnia.:(

    Wiesiu, jak zwykle mistrzostwo!

    OdpowiedzUsuń