wtorek, 8 listopada 2011

elegia na chleb ze smalcem

drżą na ogniu poczerniałe palce
dzwoniąc pokarmowym łańcuchem
wieczorne zwiastowanie chlebusia ze smalcem
zda się wyczuć nawet skwarki kruche

ziarnu rzuconemu przed wiepsze do pieca 
na złość naturze brązowieją pięty
ku słońcu kłosa  nie wzniesie  jak świeca
płomieniem  już przepadło droga nie tędy

spalone wydarte porzucone bez dechu
w korowodzie grozy napoczęte trupy
zatrzymaj się zwolnij choć  przez chwilę człowieku
trzeba to ogarnąć jakoś zebrać ... do kupy

6 komentarzy:

  1. Nie mam w domu nic poza chlebem.
    I zbieram się do kupy,
    Żeby wyjśc po zakupy.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Chleb ze smalcem... Poezja dla żołądka!!! (Niezaznana przeze mnie od lat...)

    OdpowiedzUsuń
  3. Asju, nie jadłem też ze trzy lata już, choć pachnie:))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Chlebus,smalec i ogorek
    no i można"dawać w rurę!":)

    OdpowiedzUsuń
  5. a kiedyś sami robiliśmy smalec ... z jabłkiem ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. raz chlebkowi proponował smalczyk
    by razem mogli zatańczyk walczyk
    chleb robi ramę i wiruje na piętce
    smalczy rozmazał się na nim naprędce
    szalejąc na parkiecie niczym w karnawale
    chlebek się zmęczył a smalczyk wcale
    przewracając się teraz na parkiet w nieładzie
    zgadnijcie proszękto się na kim kładzie?

    OdpowiedzUsuń