niedziela, 29 grudnia 2013

taka jakaś oda do dziewczyny na schodach




o piękna!
o młoda!
niezbadana odległa planeto
ty tam ja tu ... przeto 
powiadam  (sobie do ucha)
nim ze mnie usypią popiołów zgrabny kurhan
nim wiatr go rozwieje po wszystkich kątach
bądź mi natchnieniem!
na piętrze kiedy parter sprzątam

omiotam krótką chwilę
w dłoniach mop jak rylec
w niezmordowanym rytmie
falowania bioder
stopniuję zawzięcie bez dbałości
o wodę
rozstępując  przed omiotem
wielkie morze śmieci

ziemia obiecana już ...
już na trzecim

o zaśnieżony  szczycie karakorum
dumnie broniący zimowego podejścia!
samotna wędrówko po bezdrożach
patagonii na poddaszach marzeń!
odważę się kiedyś?
czy nie odważę...



czwartek, 26 grudnia 2013

dychotemia

przechodzę na zielonych światach
zaskoczony że komuś chce się w poprzek
czekać do upadłego
łagodnieję od pleców po ostatni gwizdek
na parę chwil przed : "nazywasz się legion"

za losem los wieje z niewłaściwej strony
poniewczasie
stare matki powtarzają przestrogi
dzień z nocą rzucił ostatnie kości
o chrząstki
zaskoczone we śnie połogiem

poniedziałek, 23 grudnia 2013

nie umierajmy nadziei

wiatry ucichły zgęstniały  wody
pod prezentami ugięte schody
choinka dzwiga mężnie zdobienia
noc cicha święta - nic do zrobienia
kolęda lufcikiem wdziera się hardziej
stół zastawiony został
w lombardzie
a w blasku świecy w oczach nie gaśnie
życie
co nowe rodzi się jaśniej

niedziela, 22 grudnia 2013

o maggi świąt

spadł z nieba  wczoraj garnek z kapustą
znaczy z bigosem
na niezbyt tłusto
na kwaśno -  zacnie
niespodziewanie!
że tak tu pacnie
własnym  staraniem

opadł łagodnie w czasie wieczerzy
na klomb przed blokiem
i tam pionierzył
nęcąc zapachem tłukąc  pokrywką
sławiąc się sauté
a i pod piwko

lecz nim o cudzie gruchnęła wieść
co mogło potrwać 
minut ze sześć
zbiegła sąsiadka
garnek zabrała
przepraszając za śliwkę!?
noooo....
że nie dodała





słów tyle co pod palcami

nie pytasz nie mam okazji powiedzieć
ile we mnie tego wszędzie
przeczuć pustki w miejscu dotyku
oczekiwań
świtu
nie pytasz i nikt nie pyta
czas dyktuje warunki
kapitulacji

środa, 18 grudnia 2013

sobie urodzinowy



zamknij oczy...
nie!
tylko na chwilę
dla cudu przeszłych  uśmiechów
oszołomień i wzruszeń

policz do trzech

a teraz otwórz szeroko
łakomie
dla jeszcze trzech choćby
pokuszeń

poniedziałek, 16 grudnia 2013

uświąt starczy

terakotowa armia nad glazurą świąt
wymiata produkt krajowy 
bigosem z przepisu na prawdziwe składniki
bóg się rodzi przy kasie w zamglonym 
spojrzeniu karpia
ja się nie nabijam próbuję złapać trochę
wolnego powietrza




wtorek, 10 grudnia 2013

zastępstwo procesowe




wiesz co? ty  za mnie cierp
tęsknij  kochaj i wielb
wybieraj kręte drogi by 
gnać  nie cierpiąc zwłoki 
                                       na nie
tego od ciebie chcę
teatrem bądź i tlem
człowiekiem jakim ja
nie będę nigdy - dnem
łachmanem zmiętą  szmatą
wódą garścią opiatów
wsiąkniętą w papier łzą
grą 
zbroją tarczą ostrzem
policzkiem tyłkiem nozdrzem
bohaterem 
trupem
chłopcem do bicia słupem
podmiotem
mną
na jakieś potem

niedziela, 8 grudnia 2013

zapierniczony od Ani

oj dobrze dobrze popierniczyć  przy sobocie
a spieszyć się trzeba bo już czas jak złodziej
spiernicza gdzie pieprz rośnie 
i szukaj wiatru w polu
pierniczy się zasiadając wygodnie do stołu
choć czasem symbolicznie wystarczy stoliczek
potem on/ona pierniczy ty pierniczysz  - ja pierniczę!
zapomniałbym całkiem - nie piernicz sam w domu!
pierniczy się stadnie gdy wiadomo komu
przypierniczyć
 gdy już po herbacie pozostają wierni
z nadzieją że się wypierniczymy jak ostatni piernik 
czy na dykcji, gramatyce czy zwyczajnie w progu
przypierniczy się czasem i taki przypadek  już w fazie  nałogu
dlatego pieniczże z umiarem  gdy cię pierniczono
odpiernicz się  jak stróż w boże ciało 
to samo czyń   z żoną
lub mężem jeśliś płci jest białej lub takie masz ale
nie uczyni to wypieków na licu bywałym
nie posypią się gromy nikt noska nie utrze
możemy pierniczyć bez skazy na lukrze
kończąc już dziękuję że mogłem popierniczyć
na co wpierniczając się dziś do Ani przecież mogłem 
liczyć






piątek, 6 grudnia 2013

o masz ci los




po zakrapianej kolacji przybył pod okienko
zawył przerażliwie zajęczał zastękał
obszarpany  zawiany i pod dobrą datą
skradzionym  wiechciem pyta co ja na to
by  przy ...przy ...przyjąć gościa w progu - do cholery!
bo przyniósł prezenty 
zaklinał że na imię ma Mikołaj
nie Ksawery







czwartek, 5 grudnia 2013

po byt

mogłem coś zmalować mam niezłą kreskę
pod nią dryfuję a czasem pieskiem
bo coraz rzadziej przyciągam wzrok
skutek z przyczyną - atrofia rąk
nóg odniechcenie zanikt zwrotny szyi
zbieranina do życia
w pierwszej wolnej chwili

sobota, 30 listopada 2013

andzejki

nie ma co płakać nad rozlanym woskiem
może to kogut
albo żaba troszkę
zamek
nie! domek za miastem 
pośród zieleni!
czapka uszatka dziura w kieszeni
palma dziewczyna serwis do kawy
się rozlało i teraz dopiero 
jestem ciekawy

środa, 27 listopada 2013

ukołysanka




kawy z mlekiem długie dochodzenie do drzwi
okraszone wycinkami z  nieba w dawnym narzeczu
wędrowców
bujam jesień przed odlotem gwiżdząc
do zagnieżdzonej pustki

pies czuje pismo nosem
dowolnie przekłada z nogi na nogę

ja na próżno o tej porze
to pochodna pełni


wtorek, 26 listopada 2013

jakby co to komórce będziemy


na szczęśliwe spotkanie  naszych atomów
do suto zakrapianej kolacji 
czekam w domu z po - średnikiem w zdaniu  
złożonym na tapczanie
w programie wymiany podglądów
dyfuzja dyferencji oraz 
sycenie tłuszczy
na śniadanie
 
 

poniedziałek, 25 listopada 2013

tekstsiur

tekst wyszedł do ludzi z podniesioną głową
hardo wytrzeszczał inerpunkcji połową
szykiem przestawnym wymiatając  uśmiechy
wywijał kropką po wykrzykniku po słowach : "no i w dechę!."
A że miał sen, szedł w dym na pewniaka
gotów na obronę a nawet kontratak
gdyby go w pielgrzymce (do bibliotek) spotkały   afronty
gdzie na pocztnym miejscu zachciał  przysiąść kątem

lecz nic się nie wydarzyło - zagłębiał się w ciszę
zaniemówiono przyjęcie
bo teraz tak się piszę

niedziela, 24 listopada 2013

w inercji zmiany

siedzimy na tapczanie-
ja i mrówki-
patrzę na nie
zainteresownie nie sięga zenitu
lecz myśl przypełzła
co by tu...
nie wysilając się nadto
czynić
by nie siedzieć na ścieżce
na przekór faktom
i bez użycia choćby nóg
albo rąk
odejść na inny krąg


sobota, 23 listopada 2013

bajeczka w scenerii leśnej wśród paproci o lisku chytusku i koci



zadrżały  knieje
coś w nich psoci
wychynął nosek wilgotny
i ciekawe oczy
w pyszczku myszka szara
trzepocze  łapkami
może ktoś się pobawi
z naszymi  bohaterami?
 
jest kotek!- skoro wszyscy głusi
do radosnej  gromadki przez rabatki
sadzi długie susy
wydziera myszkę
radosnym pazurkiem
-chodźmy się pobawić
całą trójką na górkę!
mysia aż piszczy
lisek nie pozwala
musisz kotku patrzeć
na zabawę  z dala!
i morał na koniec (choćby dla oposa)
ryzykujesz myszką
wyściubiając  nosa

 

piątek, 22 listopada 2013

w wersji mini

gdybym  został ministrem (płci obojętnej ) bez teki
to
na zapałki rozwarłbym powieki
wstawał o trzeciej
i wcale się nie kładł
nie wiedziałbym co to kuzyn brat kumpel świekra
wyczulił słuch dotyk a nader wszystko węch
brałbym za połowę
a dawał za trzech
zgoliłbym myśli na pałę ucytacił wypowiedzi
a czasu bym nie liczył
licho wie co w nim siedzi
poprawiłby prezencję obrót koordynację
a by się kiedyś
skończyły wakacje

czwartek, 21 listopada 2013

rozwiany

fragment wyjęty z kontekstu
tylko wycinek drobny element układanki
po niebie do ciebie  pędzą 
roześmiane baranki

to jeszcze jest ciało 
nie odeszłe od kości ale już za chwilę
zasnuje okolicę - wedrze 
w nozdrza dymem

środa, 20 listopada 2013

wezuwiański wtorecznik


niech sczeźnie albo ja niech sczeznę
ze szczętem
o życie przeklęte!
marności wszechczasu zaklętego w materii
gdziem skulonym pudlem w pudełku landrynek
zamkniętem
przesycony żądzą obcych całkiem bytów
które tylko czyhają
co by tu
dobrać się jąder słodu
wyrymowany z ojca narodu
do matki nie mający nadziei
dziczeję
jak dzicz pośród blokowisk o świcie
czy widzicie?
nie zobaczycie!
bo sczeźnie! albo ja wcześniej sczeznę!
 
no chyba że cię wezmę
w przedpokoju przed wyjściem do pracy
 
bo w palcie mi jakoś...
inaczej

piątek, 15 listopada 2013

o golonko! ( z komentarzy)

...o golonko golonka. Czemuś golonką
a nie kapusty główką  lub wierna  dzwonkom
pomarańczą - by cię można było
pałaszować do woli bez winy aż miło
czemu ja wśród świata w tobie zabładziłem
potęgą uczuć i myśli daremnych
czemu wolę zdechnąć a pozostać wierny
tobie ukochana części -  każdego wieczoru
bez cię ni szczęścia we mnie ni humoru
jeno żałość okrutna co mi gra na nosie
czemuś ty golonką?-  żądzo zabij   lub oszczędź
wyprowadź na prostą drogę poprawności
w krainę fantazji do warzyw z   kośćmi
ociekających  tłuszczem spływającym  po brodzie
gdzie młoda marchewka nacią jurną bodzie..

misz mariaż


on taki duży ona malutka
spasiony jak ... nie powiem
tuż przy chudziutkiej
wygadany bogaty
ona jak mysz
dodam  że przystojny
przy niej ... a kysz!
on z dobrej rodziny 
ona sierota
ale to on był pewien że wybrał
mniejsze zło
idiota
 
 
 
 

czwartek, 14 listopada 2013

zaprzewodni

jeśliś upadł na głowę
pamiętaj masz jeszcze tyłek
niech cię prowadzi dumnie
przez życie meandry zawiłe
zbolałą schowaj facjatę
w chustę lub z tetry ścierkę
wypnij się mężnie na wszystko
i nie zasłaniaj sweterkiem
kruszy się kostka brukowa
czerwieni jarzębina
ustępując przed  siłą
która się na dumnie wypina

jeśliś  więc upadł na głowę
i cię myślenie męczy
daj niech cię ona prowadzi
do obu krańców  tęczy

środa, 13 listopada 2013

saga o misiu

miś miał rację z pluszu
starczyła
u babci na sofie

miś marzył cicho
że się kiedyś
wypowie

w środę 
lub w czwartek
lepiej wydaje mi 
się
 
guzik go zresztą obchodzi
na pół centymetra w zwisie

dając wychylenie
ku miękkim w dotyku
rączkom

do których miś
bez słowa a nawet zamiast
puszcza oczko



poniedziałek, 11 listopada 2013

11 listopada

niepodległe drogi  ulice
niezawisłe flagi sztandary
i tylko do bicia się wyrwie
serce nocnym koszmarem

suwerenna nasza kochana
budzona  bladym porankiem
wyje skowana  wolnością
przez wolną amerykankę









niedziela, 10 listopada 2013

chodliwy towar

"ile cię cenić ten tylko się dowie kto cię utracił"


zbliżała  się pora w przedszkolu słonecznym
wyjść na placyk zabaw - czas pląsów  uciesznych
słoneczko przygrzewa  leciutki dmie wiaterek
w piaskownicy czekają łopatki rząd wiaderek
zaprasza huśtawka  karuzela kręci
na nocnikach  przed wyjściem rząd pociech się wierci
nie mogąc doczekać przepustki na placyk
pani bębniąc w stolik zachęca do pracy
nagradzając  sukcesy uśmiechem promiennym
szczęściarze w rewanżu suszą  mleczne zęby
gdy w leciutkich poskokach zmierzają do szatni
dzieci się sprężają by nie być ostatnim
lecz nagle twórczą ciszę kończy głośny płacz
pani reaguje szybciutko kto zacz?
a to antoś łkając głośno zburzył w sali mir
w oczkach łzy jak groszki z noska wielki gil
opiekunka podchodzi pyta czemu płacze
bo ja buuuuu!- pse pani nie pójdę na spacel
i dalej( nie mogąc przy tym powstrzymywać łkania)
bo... mi moją kupkę ukladła zła ania!

stąd i morał dla wszystkich dorosłych i dzieci
że czasem na wagę złota "coś" co się nie świeci