poniedziałek, 30 kwietnia 2012

moje zyzdrojowe piecki

moje zyzdroje
wino - piwopoje
ponętnie  ubrane
w zwolnione tempo

stoję leżę siedzę
snuję się znów stoję
wracam do siebie
myślą pokrętną

w moim zyzdroju
czas się odkroił
piętką od reszty 
do masła
może tu zostać?
nigdzie nie wracać?

taka 
herezja mnie naszła

niedziela, 29 kwietnia 2012

zawsze jest jutro

sąsiad czaruje kolejne butelki wina
wznosząc śmiech 
by zdeptać ciepły wieczór
pozostał mi tylko 
zapach łąki
z domieszką spalonej
karkówki

spóźni się na poranny koncert
będę miał go dla siebie

inwersja

inwersja
zadrżałem 
znaleźli u mnie to straszne
wyrzucić muszę od siebie wiersze 
i to ... moje własne
no jak ja mogłem tak je do ludzi
wywalić czarno na białym
inwersja u mnie?
jakie to straszne
wiersz znaczony banałem
inwersja 
szepczą pewnie już wszyscy 
inwersja
trąbi świat cały
z inwersją 
jestem nic nie wart mniemam
taki tam ... artefakt mały

inwersja goni jedna za drugą
inwersja w przedzie i tyle
jakbym nie czytał wszędzie inwersje
widać
jest moim stylem



obeschnięta połówka owocu

obudził mnie brak 
na wyciągnięcie ręki
i strach że nie pamiętam
dlaczego

mozolna wędrówka po plikach
wyrwie w końcu z łóżka
opuchnięte wczoraj

wiem już
ale nie zasnę
spokój popijam kawą

sobota, 28 kwietnia 2012

teraz właśnie

wiosna tka na krosnach
żółć wplatając w zielenie
śnieży płatkami jabłoni
czerwini wiśnią zamiennie
upajam się ciszą a przecież
nie ma jej pośród łąki
na trąbkach brać ptasia szemrze
a w tle na fagocie bąki
wiatr ciepły lekko z zachodu
tajemnic odsłania story
kończę
lecę po piwo
uprzejmie państwa- sorry

zazdrostka

czytam pana już od gówien gówna
czy się od tego poziomem zrównam
wyślizgując spod  buta oponentów
o innej konsystencji
innego temperamentu

piątek, 27 kwietnia 2012

mostomatologiczny

dziura w moście
a jadą goście
tuż po poście
ciągną aż ze stolicy
na pierogi ze stolnicy
na barszcze i pasztety
a ja nie mogę radośnie powitać
niestety

zziajany

gnam ile sił w nogach
z wywieszonym jęzorem
by paść z dobrą nowiną

to jakieś chore

czwartek, 26 kwietnia 2012

brakujący wiersz o meblowaniu kaczorówki

meble na werandzie układamy w stosy
leżą tak zebrane przezorności kłosy
czekając spichlerza - dobudówki znaczy
lub szerszej trzy razy werandy
na daczy

domek

skąpany w słońcu drewniany dom stał
wiatr na g moll rynnie melodie  mu grał
muzykę echem okna odbijały
z nutą pełną żalu że drewniany nie biały
tym samym wzbudzając w domku pewien lęk
że nie wymarzony i w tym lęku sęk
"mały biały domek a w nim ja i ty"
dom drewniany słucha słucha pan i psy...

nota

wezwanie do zapłaty
bla bla bla
i że mogę na raty

a więc mają wymagania
bym nie zabrał spokoju
lecz pokwitowania
 
procenty od wody
podatki od powietrza
zważone policzone
wyrachowana lepsza
z każdym łykiem
kęsem haustem 
zaciągam zobowiązanie
naste

ale oddam wszystko
po kawałku drogi bardzo drogi
świecie
przecież ze sobą nie zabiorę

g.... dostaniecie

kaskader


herr  pan das auto 
wyrwał z opon
ostatnie tchnienie

niesforny lok - look!
zaczesał niedbale
grzebieniem

nawet się nie obejrzał
jakby
nie było na co

ile ci za to płacą się pytam!
no właśnie! ile płacą?

ka pitulny

zajebisty wiersz wysiadł na pętli
wytoczył się w oparach chwały

nie to nie ten tutaj
tamten był biały
i miał wyjechaną postać
zszedłem z drogi
by po uszach nie dostać

z opuszczoną przyłbicą
bo jakby mnie rozpoznał
czy co...

środa, 25 kwietnia 2012

do lata paszła

użyje na nieużytkach 
utytłam nagie ciało w żółcie i szkarłaty
napcham uszy poszumem aż mnie przytka
na łąkach samosianych pod dopłaty 


o czymś tam

piszą coraz to sympatyczniej
będąc ozdobą każdego iwentu
panowie i panie wszelakiego
atramentu

wtorek, 24 kwietnia 2012

scenka

po zgliszczach obiadu
żona dochodzi do ładu
mąż czyta gazetę
z nieodłocznym pilotem
w ręku
w garści
w dłoni
przy skroni
pyk pyk pyk
mecz za męczem
stary pryk

żona młoda
deser za deserem
szkoda

przez ulicę mego miasta mknę

jestem po prostu cholernie wesoła
to coś co nazywasz samochodem
to coś na kołach
nie współpracuje
psuje się
kosztuje
i w brzydkim kolorze

jestem wesoła wesoła...
lecz czy to pomoże?
że przetrę szyby zapłakanych ślipi
jestem cholernie wesoła wesoła...
a weźże babo wypij!

dwie szybkie setki bo piesza wędrówka
idę po ciebie
jestem wesoła wesoła ...
już prawie  wdówka

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

o kimś tam..( do porannej kawy)

odrzucił zdegradowany język
i zapadła cisza
taka przejmująca
nikt takiej nie słyszał
w teatrze nie bywa taka
ni w muzeum

macha za to rękami
jakby panaceum
odnalazł na kontakt
ze światem
zachwycony odkrytym
niespodzianie grantem
wyraża myśli w pięknym tańcu wita
wyglądajmy za nim
może nam zawita?
- zamacha!
kończyną lewą górną żwawo
i zrozumiemy wyraźnie
- panowie na prawo!

pamiątki

na ulicach wymazanych
długie brody w sepii
a może wciąż tam są
tylko jesteśmy ślepi

przetaczają dorożki
po kocich łach
z zagadkowym uśmiechem
w oczach gdzie strach

nie zagościł

może tam jeszcze są
wszystko byłoby

prostsze

o pewnej wieży jak kto nie wierzy

do pewnej wieży w Blałowieży
a może na Śląsku
idzie  oddział cnych rycerzy
ścieżką przez las wąską

pełną niebezpieczeństw
bo pełno w nim kleszczy
co czasem rzucą się na kogoś
i ten wtedy  wrzeszczy

wniebogłosy a jakże!  jakby stracił duszę
wypuszczając z rąk czym prędzej miecz
kopię lub kuszę
w las pędzi opętany i tyle go widać

tymczasem z oddali wieża do nich migać
zaczyna porcelany licem
dufni w swój oręż żądni anielicę
obronić od smoka co w zamku dozorcą

każdy liczy że on pierwszy i każdego korcą
myśli by dorwać plugawca i zdeptać pod butem
drwiąc z reszty rycerstwa
gdy powróci strute

do domu w niesławie jakby ciut na tarczy
ale już jest wieża!
potwór ku nim warczy!
przekleństwa rzuca mięsem wprawnie miota!

- a poszli stąd dziady!, co to za idiota
wam o smoku trefną bajkę sprzedał!

był owszem taki jeden ale rady nie dał
i poszedł już sobie hen do kraju środka
paszli won mi stąd bo jak kogo spotkam
pod wieżą zakutego stalą
to choćby hrabia był z domu kniaź czy nawet baron
co ukrył się brzydko w grupie przebierańców
to myszą poszczuję! 
odechce się harców!

rycerze odeszli głowy pospuszczali
od łez pohańbienia nieco
zardzewiali

a w wieży mężna pręży pierś dziewica
aha! - to nie Białowieża była
jedynie Kruszwica

niedziela, 22 kwietnia 2012

łyk początku sezonu

ziemia tak pachnie
chętna nasion rzodkiewki
niewinnością zielonego perzu
zaprasza wilgotnym łonem
czekając wzruszeń

dłonie pęcznieją zachwytu

sobota, 21 kwietnia 2012

egoeta

na jednokierunkowej
jadę pod prąd
samochody trąbią wesoło
znają mnie? skąd?

mrugają przyjaźnie
wychodzą naprzeciw
jakie ożywienie!
przeze mnie?
no wiecie...


dedykowany a jakże
jednemu poecie

piątek, 20 kwietnia 2012

to nawet nie było pięć minut

już przepadło
takie porzekadło
ale naprawdę jej nie ma
i ta trema 
co była i teraz 
niepotrzebna
gdzie jest królewna?

co tu stała

twarz ogorzała
ręce po szwach
oczy wpatrzone
w to miejsce
gdzie piach 
zachował odcisk stopy
gdybym tak  umiał 
pójść za nią tym tropem


odnaleźć królewnę
zaprosić na lunch
ale przepadło nie umiem
tańcz...

ego


czasem znam odpowiedź
częściej nie
jak to jest z tym moim ego
licho wie -
i wykłada tą wiedzę kwadrans
po pogrzebie
gdy jest po ptakach
i niczego nie jestem
pewien

ruskie



od godziny
śledzę
wielkie
czarne
kluchy
zjeść
nie zjeść
kto odgoni
muchy




29 maja 2011

czwartek, 19 kwietnia 2012

przyszłość w tabu

wszystko co mogę
to opowiedzieć
jaki byłby piękny

i ty w oknie wieszająca
firanki

gdybyś chociaż miała
rentę

sielanka parkowa

pięknie prezentował się patrol
konnej policji w parku przy fontannie
zaraz i ludzie się zebrali zrobiło się gwarniej
dzieci patrzyły na konie te na klomby bratków
zniknęły z widoku watahy gagatków
zwykle o tej porze zajmujących ławki
by straszyć przechodni atakiem głupawki
przyjaźniej zatem i bardziej słonecznie
pojawiali się turyści chcący mieć koniecznie
zdjęcie konia w parku z policjantem na nim
uśmiecha się jeździec odwzajemnia pani
paluszkiem środkowym przekazując znaki
że (jak się domyślam) tylko jeden taki?
a może na pierwszą umawia spotkanie?
fotograf przyklęka na jednym kolanie
uwiecznia na zdjęciu tą miejską  sielankę
rozkwitłe kasztany z uroczym kasztankiem
patrol  wolno rusza znikając w oddali
muzy skamieniały bo w miejscu gdzie stali
zostały pamiątki 
no i bardzo fajno
nikt ich nie zabiera
ja się pytam
why no?t...







środa, 18 kwietnia 2012

w wisielczym humorze

szuru buru szur
belka
stołek 
sznur
głową waląc w mur
na stołek
do belki
sznur

chwiejne takie stanie
pocę się
wieszam

pranie

wtorek, 17 kwietnia 2012

saga


dopłynął do każdej zapadłej dziury
budząc przerażenie
na dźwięk nazwiska
które wyniesie
za nieco ponad trzy miesiące
od sztukę

prawy focha szot luz

złotówka do jena
ciekawy temat
na poemat
dryfuje złotówka po bezkresach jena
stawia brodę króla halsując pod wiatr
w kilwaterze euro co lepiej znał temat
a sam pod naporem był juana padł
któż  by przewidzieć mógł tak wielkie fale
latający dolar rankiem we mgle znikł
z jakim przyjdzie zmagać się koszmarem
ster na prawo! ( z lewej rubel rykł)

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

deszczada

zapyział świat za oknem deszcz
przesiąka ciut przez szybę
zmoknięty pies zaspany kot
krzak bzu nabłyszcza grzywę

zabójczy mech wyprężył  tors
bez odrywania ściany
nie stroi kos wiatr posiał głos
do pracy?
jak?
o rany...

monocykl

zakłada szlafrok
zdejmuje pranie
zakłada maskę
podaje śniadanie
zdejmując z patelni
dwa jajka na boczku
zakłada książkę
czytaną od roku
zdejmuje kota
nakłada róż
i tak od lat
pewnie stu już...

niedziela, 15 kwietnia 2012

do fa sol mi

rozsypany ziarnem myśli
przy odrobinie szczęścia
wzejdę rachitycznie  wśród kąkoli
patrząc jak nad chmury
strzelasz nasionami
fasoli

wyrób limerykopodobny - poetka

pewna poetka nie skąpiąc wiersza
pragnęła pochwał-  chciała być pierwsza
stając w konkury
wygrała któryś
jako poetka jest- "napiękniejsza"

sobota, 14 kwietnia 2012

jedyny taki

obnosił się nią
pokazywał wszędzie
opowiadał że jest
z nim 
była
zawsze będzie
a oskarżenia że jej niema
są po prostu głupie

-stanowię z Prawdą jedność

(miał ją w dupie)

stołek

nie ma tu wiele spotkań
mucha przeleci czasem
pilnuję wtedy własnego nosa
i mam pracy masę

piątek, 13 kwietnia 2012

raz kozie

dajmy się oszaleć
świat nadstawi palec
a my weźmiemy do buta
i niech ścigają 
bankruta

pogromca mitów

istnieje nieuzasadniona opinia że chłopy
nie odczuwają bólów egzystencjonalnych
a to mit 
odczuwają
na kościach klinowych stopy
na paliczkach i w kościach śródręcza
zaręczam

kamyczek do ogródka

mam ochotę na fraszkę a ona na treny
nie pytam więc weny siadam i piszę
a tu klisze blade porównania
jednym słowem kicha
zdycham
palce ogryzam zgniatam bzdurę za bzdurą 
kosz kipi niczym mleko  a do fraszki hen

wena rechocze

jak więc nie doskoczę chwycę za fraki
jak nią nie potrząsnę
nie zrażony weny rachitycznym dąsem
osiągam swój cel spływa na mnie wreszcie
do dzieła zatem bogowie nieście
słowa płyną gładko
jak Wisła czy Ren
a jakże o fraszce
o niej właśnie
tren

czwartek, 12 kwietnia 2012

tygrysi

co gryzie tygrysa
co mu zwisa
niebanalnie

zapytaj
nienachalnie
w wolnej chwili
między posiłkami

tylko nie stój między
tygrysami dla zasady
nie lubią być traktowane
jak obiady

dupa nie poeta

wtrąciłem mały wulgaryzm
dupa mu było
i się w/ryło
co
zostawiło ślady w psychice
odwracając na nice
dalszą karierę poety

wypadło pióro
podniosłem kastety

angieł

jeden angieł w monastyrze
kazał popom grać na lirze
śpiewać dumki polać wina
pytał która to dziewczyna
w zakutanym wiernych tłumie
pop go wyśmiał
ech! durak-
angieł- a nie umie

wisząc na gałęzi

można mieć dosyć po trzydziestce
jak wgryziemy się zębami w siebie 
przy pestce gubiąc mleczaki
wcześniej nic nie wiadomo
owoc jaki
z nas rośnie
nabierając wyrazistości
przy każdej wiośnie

dojrzałość śliwki nie w kształcie
a fiolecie
smak przyjdzie jesienią
po długim lecie

środa, 11 kwietnia 2012

bury

zadziwia struktura bura
biura w którym mysz szara
niebrzydka niestara
zmieniła przekonania
za biurkiem
narzucajàc szarą burkę
w miejsce ładnej nogi w mini
odburkując tym  których dziwi
przemiana tęczy w kolor sepi/sępi
że od dziś wszystko tępi
co nad burość wystawać będzie
buro szaro ponuro na biurku 
pod biurkiem
wszędzie

szarogęsząc się po kątach
nasza myszka nie wie
że sama uroczo pokraśniała
w gniewie





parabellum

dziadek opowiadał jak czekał z pistoletem przy skroni
łomot do drzwi był równoznaczny z naciśnięciem spustu
z ostatnią kulą w komorze

nikt nie przyszedł

zawsze chętnie pokazywał nabój
to on najbardziej mi utkwił

chociaż nie przyszłaś



8 czerwca 2011

wtorek, 10 kwietnia 2012

usiądźmy przed...

cicho by nie poruszyć smutku
spakował obrazy 
majówek na bielanach
walczącego miasta 

godności w czasach pogardy
cudu narodzin i wzrostu
owocowania i samotności

wspomnienia podręczne

musiał się spieszyć
ostatni oddech odchodzi o
wpół do czwartej

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

eu ropa

widzę przyszłośč w jasnych odcieniach
pochody ludzi wielobarwne korowody
pochodnych pochodni
z kotajlem przyrządzanym na sposób wschodni

sesja


zaliczała z wdziękiem choć po nocy nie kuła
dowodząc że wystarczy  przelecieć po tytułach

niedziela, 8 kwietnia 2012

względność radości

kopyta racice pazury
nastrój mają ponury
idą święta

wieść pamięta
rosół stek kiełbasy
kwiki kukuryki basem
sopranem falsetem
z kretesem

pies podtulił ogon
wielki mi obrońca
wylizuje z miski
sąsiadki
do końca

sobota, 7 kwietnia 2012

święconka



patrzę na koszyczek
w babcinych koronkach
jajka sól pieprz kiełbasa
bukszpan chleba kromka

nadzieja w plasterkach 
dobry humor uśmiechy
nieśmiała wiara w jutro
przebaczone grzechy

pierwsze ząbki dzieci
pukiel włosów żony
widok z górki na działce
pionowy poziomy

przyjaciół których wokół
wciąż więcej i więcej

patrzę na koszyczek 
I tak myślę że 
go nie poświęcę

świątecznie

grzybki w marynacie
śledzie pod pierzynką
schab nadziany śliwką
dobre tanie winko
spokój zapewniany
i wesołe zdrowie
jajko połamane
dwa razy w połowie
rodzina w drodze
bazie w słoikach
po ogórkach kiszonych
(wciąż mi brak wazonika)
raphacholin w pogotowiu
pogotowie źle widziane
święta święta święta
to jest teraz grane
do okien zajrzały bociany
po przylocie
świeże baterie czekają 
w pilocie
sikawki kupione 
woda w kranie czeka
święta święta święta
dla miasta świata
dla człowieka

piątek, 6 kwietnia 2012

całkiem wielki czwartek

krzyś przyniósł jajka
z cukru były baranki 
brzdęknął czas
nie wiem kiedy
brzdęknęły szklanki
sms przywiał gościa
cudotwórca pracę
dla madzi
była jeszcze kasia ewa
i panów nie zawadzi
wymienić
znaczy się przytoczyć
cholera jak to powiedzieć
by nie zaczęto psioczyć
że do wymiany albo wytoczenia
więc z panów był mickiewicz
rzecz godna wy...przy...coś tam ..enia
popiół spadł do garnka
sypiąc pieprzem dla urody
i jeszcze ja byłem
na piwo za młody
za stary na herbatę
wszystkim dziękuję
zapamiętam datę
sympatyczną w tem pasyjnym czasie
wierszyk zamieszczam
- na blogu
- na naszej klasie

cisza


zbudowana
z setki krzyków
trzaśniętych drzwi
stłuczonych talerzy

trąbi
wali bezlitośnie w bębenki

ślimaczy się czas do pierwszego 
zamkniętego słowa 
kto by uwierzył

ileś tam waddd

przepalone myśli
wymieniam na coraz
silniejsze słowa

wcale nie jaśniej
w zaułkach gdzie
tajemnice wciśnięte
dla niepamięci
w czarne dziury
pochłaniają
dzień za dniem

czwartek, 5 kwietnia 2012

takie dziś

trzeba wstać odgarnąć rękami sny
zostawić poskładane na poduszce
przypomnieć wszystko co istotne
kim czym dla kogo a już czas wodę
nastawić na kawę podać łapę psu
uzbierać dwie trzy myśli w pęczki
zaplanować oddzielić ziarna rzeczy
ważnych od plew checi
i zostaje ubrać się ostatnim łykiem
powitać na policzkach dzień
niech się święci

...

na wiosennej zakwita
wielkopowierzchniowo
ostatnie metry drżą 
podskornie

na kocich łbach
jesień odjeżdza ze stacji
ostatnim pociągiem


kołdra z gazetki 
za trzynaście
złotych odsłania
kostki

ubocze

usiądź przy mnie
całuj zimnem
przytul obłudnie

podtrzymam 
co weźmiesz za uśmiech
aż do południa

z mariackiej
przyjdzie 
wytchnienie

zwolnimy pokój

środa, 4 kwietnia 2012

wodzenie

powiedzie ją 
jak się powiedzie
strach powiedzieć
i ona nie powie
kocha
ze strachu

kolego yński

nie bądźcie śmieszni
kolego yński
dawno już słowo
upadło na bruk
piszcie zwyczajnie kolego
dla wszystkich
żeby zroumieć wasz
każdy mógł
opiszcie kurwę
najprostrzym słowem
kurwa to kurwa
reszta to chuj
piszcie zwyczajnie
kolego yński
z polotem mocno
boga się bój

stacja

na drodze potknięć
kolejna bliżej celu
patrzę na łotra
w obliczu pana

buty pełne asfaltu
odpoczywają w trawie

wtorek, 3 kwietnia 2012

smoki

smoki bywają
tylko
nie ma ich w kolejce
za chlebem
cieszyć się nie cieszyć
smoczokrótkąchwilką
zgłupałem do reszty
sam nie wiem

udawać barana
omdleć dziewicą
wyostrzyć  kopię i miecz
dać sobie siana
schować za szpicą
mógłbym coś wybrać lecz

smoki bywają
a ja nie bywam
stąd we mnie narasta zwłoka
miałbym wybierać?
jasna cholera!
z motylem wyskoczyć na smoka...

Poranna chwilka

nad słowami czysta poezja
przesuwa rzeczywistość
do innego wymiaru
wybity z czasu
tkwię nad wystygłą kawą
zadziwiony
miewaniem duszy

song do nucenia przy kawie

mała kupka szczęścia
w sam raz na środek drogi
ceniona w obejściach
na trzewik i bose nogi
mała kupka szczęścia
nie wymarzesz o nie
mała kupka szcześcia
ach gdyby tak dwie?
 

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Artour

żywot zazwyczaj ma przerąbany
w chronicznym dziele na wszystkie zmiany
na pierwszej pisze na drugiej myśli   
na trzeciej walczy by znaleźć"wyślij"

często też noszą twórcę na noszach
gdy przez pomyłkę wrzuci do "kosza"
dlatego muzą jego liryki
są absolwentki informatyki



ch art

pewnemu artyście życie płynie błogo
do garnka nie zagląda pies z kulawą nogą
komornik zabrał garnek nie trzeba go myć
ech życie bohemy no aż chce się żyć

niedziela, 1 kwietnia 2012

z kart historii

dawno dawno temu
na ziemiach mazowsza
powstała ta historia
jako lepsza nowsza

mieszkał sobie mieszek i mieszał
straszliwie
aż kiedy przyszedł czas na niego
(rzecz naturalna)i zaczął biedak siwieć
wezwał przodka  późniejszych
dziejopisów mecenasa
i rzecze:
szkaluje mnie prasa...
po dębach przydrożnych ryją kozikami paszkwile
żem niegodny piastować
bo pokrzywiony chorobą i  że po kościołach kwilę 
miast głosem donośnym wspierać najwyższego
zbyt surowa ocena sam nie wiem dlaczego?
poddani mnie nie lubią i po siołach knują
jeszcze mi za to -małpy czerwonych dziadów jednych-
 odpokutują

ale wezwałem cię tutaj drogi
przodku mecenasa
byś wyprostował biografię na circa - pierwsza klasa- 
poziom europejski
w zamian uczynię  cię mopanku posiadaczem ziemskim
dam herbik i takie tam...dziękuję

czub na głowie praszczura mecenasa  paruje
mózg oszczędzany dotąd  jak nigdy wertuje
przekręca co trzeba gdzie trzeba sztukuje
i mamy po wiekach powody do dumy
czasem pobrzdękują jakieś drobne szumy
ale obraz ogólny niezwykle chwalebny
mąż śmiały odważny sprawiedliwie gniewny 
kochający żonę- jedyna kobita

z zaplutego karła postawny  erudyta
z tiku nerwowego mędrca zamyślenie
z zapadłej klatki dumne wyprężenie
z kłótliwości odwaga
z rozpasania cnota
gdzieś znika łamaga
pojawia się tęsknota
za krajem bogatym od morza do morza
a jakiż smutek i włosów rwanie żal straszliwy
gdy już nie wstał z łoża...

a macie;)

i daję ci tę oto kobietę
za żonę byś miał
poprane posmażone
uczesane i zalotne
za kwiatek raz w roku
lanie sromotne
do podania wody 
w potrzebie piwa oraz  ciała
weź tę kobietę do ciebie będzie
należała

i daję ci tego mężczyznę
choć wszyscy kobieto
wiedzą że to nie to 
ale zawsze jakieś coś
niech mu się wydaje
pracować nie przestaje
niech ma wysoką emeryturę
i nie pyta ile za kalafiurę
za buty i dodatki
niech w nieswoje sprawy
nie wtrąca nocha
a jak bije to za to że kocha