niedziela, 13 stycznia 2013

o dawnych wierzeniach

Poranek praktykującego wyznawcy wyglądał podobnie. Rozpoczynały go obrzędy dziękczynne. Za spokojną noc, nowy dzień, nadzieję. Rytuały powtarzano wielokrotnie w odosobnieniu lub łącząc się we wspólnocie aż do wieczornego spoczynku. Niejednokrotnie przeciągały się do późnej nocy
Ten pokojowy kult zawitał do Europy z Ameryki. Nie od razu zyskując wyznawców. Z racji uniwersalnego przesłania i pokojowej natury w szczytowym momencie rozpowszechnił się na całym świecie.
Inicjacje zaczynało się na różych etapach życia. Nierzadko już w dzieciństwie, choć przeważały w życiu dorosłym. U adeptów może nie tyle dojrzałych emocjonalnie, co rozwiniętych fizycznie, poszukujących jedności i wspólnoty. Zadających pytania i nie odnajdujących odpowiedzi. 
Kult przenosił atmosferę domowego ogniska z jego nieodłącznym elementem, dymem na wszystkie aspekty życia. Palono w życiu osobistym i zawodowym, przed i po, zamiast. Rytuał przypominał o prapoczątkach człowieka kiedy  podtrzymywanie ognia , niejednokrotnie wiązało się z być albo nie być całego plemienia. Palacz stawał się strażnikiem wartości.  Prometeuszem wydzierającym bogom ich tajemnice. 
Kult obywał sie bez pośredników dając wiernemu możliwość bezpośredniego obcowania z sakrum. Nie wypracował też zbyt wiele fetyszy, a te które były niezbędne do praktyk, przynosiły pod postacią podatków i akcyz wielomiliardowe zyski do kas państwowych wspierając pośrednio rozwój całego społeczeństwa we wszystkich jego przejawach.
To niewyobrażalne bogactwo duchowe a przecież niosące  wymierne finansowe korzyści, stanęło wreszcie solą w oku wrogom kultu. Zaczęło rozpowszechniać nieprawdziwe pogłoski . Mawiano, że kult osłabia potencję, odbiera siły żywotne zanieczyszcza powietrze, powoduje efekt cieplarniany, doprowadza do rozkładu rodziny, ogranicza intelektualnie możliwości intelektualne a wreszcie zmniejsza wydajność pracy.
Z dnia na dzień niewinny kult stał się wrogiem publicznym numer jeden. Rozpoczeła  się fala bezprecedensowych prześladowań. Wyznawców wygnano z miejsc publicznych,  napiętnowano w pracy i domu,  obłożono monstrualnymi karami finansowymi- doprowadzającymi do ruiny, do stopniowego spychania najwierniejszych na margines społeczeństwa. Zaciśnięta na krtani samozaciskająca pętla zadłużenia dopełniła czary goryczy.
Dla tego pacyfistycznego  wyznania był to koniec. Wielu wyznawców uciekało w herezję, a to używając elektronicznych protez, a to chroniąc się przed machiną fiskalną w nieuświęcone  substytuty.  Niektóre fanatyczne odłamy mistyczne, wchodzące głębiej w relacje z naturą sacrum, były szczególnie narażone na prześladowania. Już za samo posiadanie oznak kultu wpadały w machinę represji. Zamknięci  w szpitalach   psychiatrycznych, wsadzani do więzień odchodzili od wiary i zmysłów trawieni piekielnym głodem wiary.
Na scenę wkraczało nowe, tępiąc bezlitośnie wszelkie przejawy konkurencji. Nastawał czas Farmacji.
Niewiele pozostało z bogatej spuścizny kulturalnej tamtego okresu. W mojej pamięci utkwił zaledwie jeden wiersz nieznanego wyznawcy, zachowany we fragmentach.

(...) wypełniam pojemnie 
gorejąc na pustyni (...)
(...) wrogim(...) beze mnie?
sięgam (...) gdyż ostatni w chałupie
biegnę na stację cepeenu(...) palę więc jestem
podaj ogień przyjacielu. skoro też masz to w (...)


8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. :)))- złe czasy nastały dla prawowicie palących:))dzięki Tusiu:)))

      Usuń
  2. Pięknie opisane zniewolenie ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. o rany, tego się nie spodziewałam:) znaczy nie tyle różnicy zdań, bo do tego się już zdążyłam przyzwyczaić, ale że myślimy na ten sam temat? no nic, zbieżność w każdym bądź razie przypadkowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))- w tym przypadku różnica też jest bo jestem praktykującym wyznawcą:)))- dziękuję kamajo:))

      Usuń
    2. domyśliłam się, dlatego koment powyżej. nie widziałam wcześniej tego tekstu.

      Usuń
    3. Był przez ułamek minuty na Trumlu, ale....jest tu - dzięki za obecnosć- ściskam serdecznie:))

      Usuń