piątek, 14 września 2012

nośny

Veit Stoss rzeźbił za nosem  nos
i wychodził mu
wciąż zbyt ogromniasty
strugał trzeci dziesiąty 
męczy się nad dziewiętnastym
i nic
walają się po ziemi niechciane
wszystkie zbyt kartoflane
grubo ciosane wiegachne
jakże się Veicisko nie żachnie
dłut wszelakich ze złością nie ciśnie
bo jakże to
taki nos na ołtarzach zawiśnie?
toż to boska obraza!
trza weny szukać gdzieś indziej 
uważać
na rys delikatny
noszek  muszy  bycz akuratny!
zabrał tobołki artysta
narzedzia rzacz oczywista
ambicje zakopał w lesie
a los go nad wisłę niesie
gdzie nosów pęczki w gromadzie
w tryptyka zmieścisz  układzie
a każdy idealny badź w  normie
w treści bogaty 
skromny w formie
raz tylko w kierunku niemki
nie zdzierżył żółtej ciżemki

alles gut krakoffski nosz!
super super jakem stworz!
łza szczęśliwa z nosa spływa
Veit się w tany Wita zrywa


 



3 komentarze:

  1. Jakby... historia żółtej ciżemki? ;)
    Cudny, Wiesiu jest ten wierszyk!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieś Stwoszył niesamowitą historię! :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. :)))- ma kadłubkowe ciągoty do kronikarstwa i literatury "faktu"jako takiej;))))

    OdpowiedzUsuń