i wychodził mu
wciąż zbyt ogromniasty
strugał trzeci dziesiąty
męczy się nad dziewiętnastym
i nic
walają się po ziemi niechciane
wszystkie zbyt kartoflane
grubo ciosane wiegachne
jakże się Veicisko nie żachnie
dłut wszelakich ze złością nie ciśnie
bo jakże to
taki nos na ołtarzach zawiśnie?
toż to boska obraza!
trza weny szukać gdzieś indziej
uważać
na rys delikatny
noszek muszy bycz akuratny!
zabrał tobołki artysta
narzedzia rzacz oczywista
ambicje zakopał w lesie
a los go nad wisłę niesie
gdzie nosów pęczki w gromadzie
w tryptyka zmieścisz układzie
a każdy idealny badź w normie
w treści bogaty
skromny w formie
raz tylko w kierunku niemki
nie zdzierżył żółtej ciżemki
alles gut krakoffski nosz!
super super jakem stworz!
łza szczęśliwa z nosa spływa
Veit się w tany Wita zrywa
Jakby... historia żółtej ciżemki? ;)
OdpowiedzUsuńCudny, Wiesiu jest ten wierszyk!!!
Wieś Stwoszył niesamowitą historię! :))))
OdpowiedzUsuń:)))- ma kadłubkowe ciągoty do kronikarstwa i literatury "faktu"jako takiej;))))
OdpowiedzUsuń