w połowie zmiany
w przerwie na luch
dostrzegłem słowa
z włóczniami zza tarcz
falangą miarowo
bez chwili wahania
weszły jak w masło
nagle w środku zdania
i zamiast o zestaw
surówek z kotletem
uderzam w wydawkę
natchnionym sonetem
z okiem szalonym
i zmierzwionym włosem
nad człowieka w świecie
użalając losem
strofą gonię strofę
aż do samej punty
stopniowo spuszczając
z nadmiaru słów wentyl
a pani na wydawce
w sterylnym fartuszku
w zapadłej ciszy pyta:
- dać panu tych kłusków?
A ja te kluski podałam na "babskim" ;))
OdpowiedzUsuń