oszaleć od bieli
orłem bałwanem
śledzić ruch pędzla
w świetle latarni
nad ranem
przetrzeć szlak do kibelka
na podwórzu
zgubić samochód
pod warstwą prószu
trafić centralnie listonosza
śnieżką
nim odejdzie od furtki z ostatnią
reszką
oszaleć oszaleć od bieli
oj!oj!
żeście podmiot pogłupieli?!
Ale jak pięknie pogłupiał :)
OdpowiedzUsuńlubię pierwszy śnieg:))- a potem już nie:))))
UsuńOd białego;)
OdpowiedzUsuńmoja wina;)))
UsuńO moim bracie, który nienawidzi zimy i śniegu, mogłabym napisać:
OdpowiedzUsuńA on się boi, że się zabieli ;)
odkąd dorosłość wkroczyła w moje życie, też nie lubię, ale radość z pierwszego śniegu z dzieciństwa pozostała:)))
Usuńa ja pierwszego nie lubię, (już był) zawsze się rozpuści i nastaje szarość. A potem kiedy mróz siarczysty opasze świat i słońce postanowi zostać chwilę dłużej. Pod stopami chrzęści biały puch, iskrzy tęczą. Nagie drzewa otulone futrem nie trzęsą się z zimna. Za taką bielą tęsknię.
OdpowiedzUsuńGdy przeczytalam Twój post, Dorko, to też zatęsknilam... :)
Usuń