środa, 8 października 2014

obrazek z dalekiej prowincji



don chu an

z prowincji czen ujrzał piękność na drodze i

zwrócił się do niej

- wiem

spojrzał głęboko w oczy

-czuję

no to chyba spasuję znasz tę historię choć jest z pępka świata

 -ależ wracaj opowiedz jestem ciekawa

don chu an rozgrzany jak lawa

z wierzchu jedynie kamienna maska

-to jak on wtedy mlaskał?

do diaska! daj dokończyć wreszcie!

-ok

więc rzecze rzeczony don- mnie i tą damę

zanieście pod dom!

zaprasza ją do lektyki gestem dłoni

lektyka przewiewna od słońca ochroni

trupioblade lico

kołyszą się chińską ulicą w mieście syczuan

dobrze leżąc w dłoniach pani i don chu an

pani się rumieni za szczelnym wachlarzem

sinieją za wikt i opierunek zmachani tragarze

a don chwyta znienacka za pipę

ujmując piękną nieznajomą łzawym chińskim hitem

na instrumenty szarpane

- to niesłychane!

ależ słychane w prowincji czen!

żegna się słońce nieco krwawo z dniem

kanarki ożywiły się  w złotej klatce

pani ukryta za wachlarzem drży

don chu an pyta ją zalotnie czy

zechce spróbować ciasteczka i wyciąga ze skrzyni

dwa duże z marmoladą i sześć z owocami morza

 w standardzie- mini

nalewa herbaty i czyta ze zwoju wiersz

„ rzeka wzdłuż i wszerz

niebo w dół i w górę

wędrowiec podszyty jedwabnym kapturem

w samym środku lata

dym żegna się z kominem

chmurzy trawa przez chwilę

pan i pani z czen spotkali się

na ziemi niczyjej”

nieznajoma westchnęła- och!

i skorzystała z nocnika

spod kamiennej maski don chu ana

niewiele z tego wynika

delikatnie wstał i przy dźwięku guzheng

tańczy czaplę reagującą na dźwięk

toków

piękność uśmiecha się na boku
gdy wtem

na romantyczna scenę spada zasłona

pan don chu an wysiada sprawdzić co się stało

wraca załamany

- a co się właściwie stało?

właściwie nic - poszła opona

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz