don chu an
z prowincji czen ujrzał piękność na drodze i
zwrócił się do niej
- wiem
spojrzał głęboko w oczy
-czuję
no to chyba spasuję znasz tę historię choć jest z pępka
świata
-ależ wracaj opowiedz jestem ciekawa
don chu an rozgrzany jak lawa
z wierzchu jedynie kamienna maska
-to jak on wtedy
mlaskał?
do diaska! daj dokończyć wreszcie!
-ok
więc rzecze rzeczony don- mnie i tą damę
zanieście pod dom!
zaprasza ją do lektyki gestem dłoni
lektyka przewiewna od słońca ochroni
trupioblade lico
kołyszą się chińską ulicą w mieście syczuan
dobrze leżąc w dłoniach pani i don chu an
pani się rumieni za szczelnym wachlarzem
sinieją za wikt i opierunek zmachani tragarze
a don chwyta znienacka za pipę
ujmując piękną nieznajomą łzawym chińskim hitem
na instrumenty szarpane
- to niesłychane!
ależ słychane w prowincji czen!
żegna się słońce nieco krwawo z dniem
kanarki ożywiły się w
złotej klatce
pani ukryta za wachlarzem drży
don chu an pyta ją zalotnie czy
zechce spróbować ciasteczka i wyciąga ze skrzyni
dwa duże z marmoladą i sześć z owocami morza
w standardzie- mini
nalewa herbaty i czyta ze zwoju wiersz
„ rzeka wzdłuż i wszerz
niebo w dół i w górę
wędrowiec podszyty jedwabnym kapturem
w samym środku lata
dym żegna się z kominem
chmurzy trawa przez chwilę
pan i pani z czen spotkali się
na ziemi niczyjej”
nieznajoma westchnęła- och!
i skorzystała z nocnika
spod kamiennej maski don chu ana
niewiele z tego wynika
delikatnie wstał i przy dźwięku guzheng
tańczy czaplę reagującą na dźwięk
toków
piękność uśmiecha się na boku
gdy wtem
na romantyczna scenę spada zasłona
pan don chu an wysiada sprawdzić co się stało
wraca załamany
- a co się właściwie
stało?
właściwie nic - poszła opona
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz