razu pewnego a to w letniej porze
szedł z dziedziny gazda „stretnonć nase moze”
słonko świeci piknie „duje” mu od przodka
w duszy „pomiaruje”-co powie gdy je spotka
hej hej!- już wymyślił - dalej jakoś nie szło
gdyby do dumania miał choć stół i krzesło!
dokoła równina aż się męczy” łoko”
„kaj” nogi „zawiedom” idzie polną drogą
przysiada co ino przeciera pot z lica
to się wzmocni gołką
to raczy „żentycą”
i tak czas upływa morze coraz bliżej
„oj dobze to pan bucek wymyśloł! ze łono jest nizej”
ćmi już od godziny cni się gaździe nieco
myśli nijak nad morze jakoś cuś nie lecą
na ostatek we wsi w okolicach Sierpca
za dutki kochane sprzedał własne kierpce
zaraz też za siebie począł gazda patrzeć
szczęśliwy że morze
zdało się „zabaczyć”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz