niedziela, 27 lipca 2014

car

wyskoczył car z kapelusza

Ooo! - patrzcie! patrzcie!
jak uszami rusza!
jak sprytnie fika koziołki!
jak kręci na rurze!
zabawnie obraca na stołku!

łypie to w prawo to w lewo
gra-nice myślami zwodzi
mądry i piękny a z czasem
wygląda coraz to młodziej
pływa jak ryba w wodzie
lata na drzwiach od stodoły
stawia poziomy  do pionu
i a to rzeki  odwróci zninacka 
to szczyty wciśnie do dołu

pojawia się znika 
czaruje
rozgląda za jakąś carówną
a przy tym haruje jak wół ciężko
lub osioł
by wszyscy mieli...no co?


piątek, 25 lipca 2014

dwa razy wzięte




związki wiązania i reakcje
miejsce akcji-
duże miasto w europie środkowej
czas - wakacje
ja - sól tej ziemi
obiekt ( licząc że się nie utleni)... wygląda ślicznie- 
tak w sferze organicznej
jak i nieorganicznie
w zasadzie już  organoleptycznie  obserwuję
reakcję odrywa się od ziemi
wnioski:
długo oczekiwane  sukcesy w doświadczeniu
zawdzięczamy
tej no...jak jej tam było?

chemii!


środa, 16 lipca 2014

limerydowa przysługa

Jedna pani z pięknym nickiem
wyprężała dumnie grdykę
tembr szlifując w zgrabny rym
by połączyć kogoś z kimś
w dziełku  zwanym limerykiem

koszyk świadczeń

wierzbią słowa 
szeleszczą
mijają się na wietrze
delikatnie z treścią
słowa o niczym - bazie
cześć 
cześć
co u ciebie?
no to... na razie

sobota, 12 lipca 2014

spieszmy spieszyć tak szybko nadchodzą

kukuryki dorohusk bobrowniki bezledy
przechodzą ku nam spieszone coś szwedy
spieszą się przy tym choć idą w ordynku
by zjawić się nagle w miasteczkach na rynku
lub na dworcu głównym w jakimś większym mieście
a i znajdą się tacy co powiedzą- nareszcie!
witając chlebem i solą owe szwedy
o których ponoć wspomniały już  wedy
pięcioksiąg bąknął gall w kronikę wcisnął
znani więc są w świecie i w kraju nad wisłą
stąd choć ze słyszenia każdy coś tam wie
jak winien wyglądać rzeczony tu szwed
a chociaż spieszony nie różni  się przy tym 
od konnego  szweda co ze zwierzem zżyty
i to na nim chętnie migruje z ochotą
spieszony podobny lecz chodzi piechotą
szwed ma długie wąsy choć to nie reguła
barwa wąsów ruda czarna blond i bura
w stroju tradycyjnym którego nie zmienia
wtopić  się potrafi w każde otoczenie
a że budowy wątłej i postawy lichej 
nie dał by za szweda  człowiek ani dychy
i co wszelkiej wiedzy o szwedach urąga
ani funta kłaków ani pół szeląga
setnej części centa i tysięcznej jena
ale to już chyba trochę nie na temat
szwed jakby świadomy wartości niewielkiej
zakłada kask z kewlaru grubą kamizelkę
i przez przejścia graniczne w bezledach kukurykach
spiesznie spieszony cichaczem przenika
niewiele mówiąc gdy go spytać -
szwed !
nie rusek żaden!
pytałem on rzekł
niet!


piątek, 11 lipca 2014

do kontaktu

Do pierwszego międzyplanetarnego kontaktu doszło w środę, 10 lipca, punktualnie o 13.20. 
Przebywałem na tarasie ustawiając leżak. Rozedrgane powietrze dawało się we znaki już trzeci dzień. Ograniczając ruchy do niezbędnego minimum, trzymając ręką oparcie, nogą rozsuwałem niesforne nogi leżaka.
Gorejące słońce dominowało nad rozpaloną działką, wyrwaną okolicznym lasom jeszcze przez poprzedniego właściciela, a obecnie wzorowo gospodarowaną przeze mnie, w oparciu o internetowe poradniki działkowca.
Upał się wzmagał. Tarcza słoneczna dosłownie rosła w oczach. Dopiero po dłuższej chwili, zorientowałem się że to wcale nie wynik przemęczenia spiekotą, a całkiem oczywisty fakt. 
Intensywnie jasny obiekt zawisł nad moją poświadczoną notarialnie własnością,  kilka metrów nad ziemią. Delikatnie omijając wypielęgnowane z niemałym trudem jabłonie, zniżył lot i wydając przytłumiony dzwięk, osiadł centralnie na ogródku warzywnym.
Leżak wysunął mi się z dłoni i upadł na deski werandy. Dłuższą chwilę próbowałem zebrać myśli. Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Poczułem się za to dość niekomfortowo, ze swym opasłym brzuchem opadającym na białe szorty w różowe króliki, pochlapanych nieuważnie  impregnatem -  palisander. Odwróciłem się na pięcie i wpadłem do holu łapiąc z wieszaka pierwszą lepszą kapotę. Zbiegłem po schodkach i stojąc teraz w sztormiaku czekałem.
Postać pojawiła się nagle, jakby oddzielając jasnym punktem od słońca. Zbliżając się do mnie nabierała cielistości. Przed oczami dostrzegłem anioła. Mądre,  wszystoogarniające i współczujące oczy, kierowały się na mnie łagodnie,  a uniesiona dłoń, podnosząc na duchu, uspokajała, mimo  wycelowania  w moją stronę.
- witaj Wiesławie!- melodia własnego imienia działała jak balsam na wszelkie rany. Gdzieś poza granice doczesności  odeszła popołudniowa gorączka, problemy z kręgosłupem i trzytygodniowa zgaga.
- od dawna obserwowaliśmy was, ziemian, szukając odpowiedniej osoby do kontaktu. I oto jesteśmy!
Czy aby te słowa kierowane są właśnie do mnie?Rozejrzałem się niepewnie. Potem popatrzyłem na okoliczny las, na statek jaśniejący pośród ogodu, na wypalone grządki i poczerniałe od żaru podpórki pomidorów. 
- ok, rozumiem. to jest,  zdaje mi się że wszystko rozumiem, mój aniele. W takim razie proszę się kontaktować z moim adwokatem.

czwartek, 10 lipca 2014

z komentarzy

o diable stróżu z ustami w różu
 i szpilkach
diabli nadali! się zapomniałem
to była chwilka
wielkie zdziwienie na dłoni cienie
tuż tusz toż tylko
diabli nadali na nosie grali
zostałem z milką*


* taki batonik:)

buten tag

Mężczyzna 
z krwi i kości się złości- że nie ze stali i etyliny
drżały by dziewczyny pod świdrującym warkotem
 błyszczałoby się w słońcu błyszczało
 a potem?
cóż potem  - deszcz
deszcz jest nie męski!
rdzewiało by się 
w strugach klęski

poniedziałek, 7 lipca 2014

zastaw się

w polu żyta stoi strach
a na żyto przyszedł krach
leci na łeb kłos wąsaty
szemrząc cicho
straty! straty!
stratowany letni zbiór
poczerniały wodą z chmur
zgięte karki żyta w piach
wyprostuje może
strach?