środa, 30 stycznia 2013

Co słychać stary niedźwiedziu...


Lusia

cały żal mężnie doniesiony do rękawa
umarłe serdeńka kwiatuszki
ja umarły 
odciętym owocem poturlanym
w niewiadomo nic
grobowa cisza bywa pustą
retoryką wobec echa

co byś chciał wnusiu
po mnie ?

wtorek, 29 stycznia 2013

po słowie

o wszelkim stworzeniu
zabawa słowem
jednym
a gdybyś wtedy przemilczał
nie byłoby tak bogato
biednym

traktacik o i




i się wciska wszędzie
i na początku będzie
i  pomiędzy i na finał
i choćbym tu rytmał i rymał
wierszobialił i pisał od sensu
nawciskał i do wersów
to i lewy ma prawy i góra dół
wszystko  podzielone jak mąż i żona
na                      /                   pół
a i zewnątrz od wewnątrz separują drzwi
i to nasz złocony środek  podmiotowe i


poniedziałek, 28 stycznia 2013

dog mantryczny

pan zaszczycił psa
dobył maluczkie hau 
z trzewi
zakościł na świętościach
i aportem krzewi
kult smyczy
święty świety święty!
dopóki nie zaryczy

zawierzony

poznałem zasadę pola elektromagnetycznego
podział jądra na protony i neutrony
fotosyntezę
a i tak w to nie wierzę
moje bywatelskie  prawo
by uczynić zależność ciekawą
kompilacją mniemań i dogmatów
podlegającym  stałej fluktacji
surogatów

niedziela, 27 stycznia 2013

zimowy spacer









sercownik





iluzjonista

mam oczy pełne rozbawionej gawiedzi
wyciągnięty  za uszy z kapelusza
w odpowiedzi

mógłbym być wężem morskim skorpionem
cykutą sporyszem wilczym 
winogronem

wulkanem budzącym do życia trwogę
tornadem wstrząśnieniem ziemi mógłbym
i mogę

wystarczy że się zbudzę i przerwę  brawa
więc mon cherie 
gdybyś mnie dłużej  nie była
ciekawa...

sobota, 26 stycznia 2013

bajanka

miał na bajki mały jędruś wielką chrapkę
taką gratkę chciałby zwinąć
choćby w szmatkę
a tu z każdej strony coś mu przypomina
że nic nie ma
nawet lampa- alladyna
dom z piernika też nie szuka właścicieli
złotą rybkę?- dawno już wy
powiedzieli
kombinuje  malec co tu z fantem zrobić
kupić nową starą przysposobić
co tu czynić  aby baśni  jakiejś  karty
adoptować czy sposobem czy też fartem
lecz gdzie pójdzie  w jakąkolwiek myśli stronę
z różczką mieczem zdobiąc główkę swą koroną
już czekają tam na niego oklepani
zza morz siedmiu co za tyluż też górami
real ciśnie na marzenia wewnątrz chłopca
zaczął mówić mówić mówić lecz czy sprosta?
potok słow się srebrzy górską rwącą rzeką
tu się kręci tam na boki gdzieś ucieka
lecz już widać że się chłopcu uda dożyć
wodosłowie owo między bajki włożyć



czwartek, 24 stycznia 2013

gienialny




pani gienia rezonuje w oknach
uśmiecha ją szmatka
wilgotna
gdy po półkach  biurku  kafeterce
na powierzchniach gdzie serce
i wysługa lat

nie dla siebie przecież 
na ręce w kolejce - trójca
ojciec
dyrektor 
brat

wysiadka

na przystanku z ograniczoną
wsiadlnością
wysiadam ze  świadomością
ryzyka
że czerwień znikająca w oddali
to nie była polityka

a życie

środa, 23 stycznia 2013

jakie to zwierzę?

usiadła przygaszając tąpnięciem
kilku japończyków trzaskających zdjęcia
zluzowana pokątnie opita jak bąk
przechodziła do rodzinnych albumów
a potem z rąk do rąk
w upalne popołudnia przy porcelanowej zastawie
bywała tam tylko duchem
a szkoda
ciałem byłoby ciekawiej

poniedziałek, 21 stycznia 2013

kadr a

menager onufry zapakował w kufry
bilanse awanse ostatni newsletter
żona wcisnęła sweter
na siłę
( po rozpakowaniu stwierdzi że to było miłe)
i w drogę
na postój za rogiem na okęcie w tupolewa
wiatr za szybą śpiewał 
o wzrostach sprzedaży
onufry zwymyślał się w myślach
że marzył
przez chwilę przez moment jedną jeden
lecz - a jednak!
jak jakiś target produktu
albo gorzej jeszcze
żebrak
ze statystyk wyrwały go wreszcie
balice
śnieg wawelski wyzionął bielą na ulice
wielkim jęzorem aż pod same tatry
gdzie wysiadł onufry i kufry - na narty

niedziela, 20 stycznia 2013

Prawdziwy chłopiec



Na godzinie wychowawczej do sali wpadła pani dyrektor. Rozszedł się znajomy słodko cierpki zapach stawiając wszystkie receptory w gotowości. Zgarbione sylwetki natychmiast przyjęły postawę posłusznego wyprostowania.
- drogie dzieci!, zaczęła donośnym głosem robiąc dłuższą pauzę jakby w oczekiwaniu na zapadnięcie jeszcze większej ciszy, choć ta była absolutnie głucha.- naszą placówkę edukacyjną spotkał wielki zaszczyt! Uniosła się na palcach dla podkreślenia doniosłości zaszczytu. Wzrokiem pasterza doglądającego trzódkę, zlustowała wszyskich obecnych.- od jutra w murach naszej szkoły będziemy gościć nowego ucznia - Prawdziwego chłopca! Jego  rodzice zdecydowali się skierować swoje jedyne dziecko do naszej placówki. Nie muszę chyba dodawać jakie to nobilitujące dla murów, kolektywu uczniowskiego i całego ciała pedagogicznego!. - z racji faktu że będzie pobierał nauki w waszej klasie, proszę o serdeczne przyjęcie i koleżenską postawę. Abyśmy  mogli zasłużenie cieszyć się z wyróżnienia. To wszystko! Odwróciła się w kierunku drzwi i równie energicznie jak się pojawiła, tak teraz zniknęła tradycyjnie akcentując ten fakt, trzaśnięciem drzwi.
W sali jeszcze przez dłuższy moment panowała cisza.  Po niej zrazu nieśmiało zaczął narastać gwar rozmów. Przybierał na sile. Rozmawiali wszyscy ze wszystkimi. Twarze wyrażały najwyższy poziom ekscytacji.
- słyszeliście?- prawdziwy!
- podobno są dużo wyżsi
- mają anielsko białe włosy!
- wydzielają cudowną won!
- ale szczęście!
- cudownie!
- ciekawe czy będzie z nami ćwiczył na Wf-ie?
- oddam mu swoje miejsce!

Zadzwonił dzwonek na przerwę, lecz nikt nie spieszył się z opuszczeniem  sali, nie przerywano  rozmów. Jeszcze długo potem temat nie schodził z afisza. Rozmawiano na świetlicy, stołówce, w domu z rodzeństwem i rodzicami, na podwórkach.

Następnego dnia cała klasa, samoistnie na galowo ubrana od wczesnych godzin rannych gotowa była na przyjęcie wyróżnienia w swoje szeregi. Atmosfera radosnego festynu towarzyszyła w szatni, na korytarzu przed pierwszą lekcją i w sali matematycznej. Przekomarzano się serdecznie z kim prawdziwy chłopiec ma usiąść, podrygiwano w rytm najnowszych szlagierów nuconych pod nosem, chwalono wzajemnie za schludność ubioru. 
Dzwonek na lekcje, po raz pierwszy od lat, był tym wyczekiwanym dzwonkiem. Z tych dzwonków zmieniającym całe dotychczasowe życie. Matematyczka nerwowo poprawiała okulary, co rusz  strzepując niewidoczne pyłki z garsonki i przegryzając dolną wargę co czyniła w chwilach największego podniecenia. 
Wszscy czekali wlepieni wzrokiem w klamkę drzwi wejściowych. Nasłuchiwano  odgłosów, poprawiano kołnierzyki i ułożenie rąk na biurkach.
Pani nerwowo odczytywała listę obecności i nikt nawet nie zwrócił uwagi że robi to po raz  drugi. 
- Stasiuk Paulina
- obecna!
Klamka wreszcie  opadła a drzwi lekko się uchyliły. Za nimi trwała ożywiona rozmowa lecz przez nieskończenie długie sekundy uchylona szpara nie zdradzała  tajemnic. 
Słodko- cierpki zapach zamieszkał już w każdym nozdrzu na dobre. Ołówki , długopisy zeszty zamarły w powtarzalności wzorcowego ułożenia. Czas się zatrzymał. Powieki w otwartej gotowości, zaczynały boleśnie ciążyć a oczy szczypać nie nawilżane.
Burza dyrektorskich włosów wreszcie wmaszerowała na podwyższenie przed tablicą!
- dzieci!- przedstawiam wam nowego ucznia, który od dziś będzie uczestniczył w procesie edukacyjnym w ramach waszej klasy! Prawdziwy chłopiec ma na imię Stefan!- przywitajmy go serdecznie!, Mówiąc to, skierowała całą sylwetkę w kierunku otwartych drzwi i zapraszającym gestem otwarła ramiona.
Rozległy się gromkie brawa, a do sali powoli ze spuszczoną głową wszedł mały  pryszczaty  chłopiec z widoczną nadwagą i opuchniętymi od płaczu oczami. Nie spojrzał w kierunku klasy,  tylko  człapał przygarbiony, wpatrzony w wyznaczony azymut czerwonych szpilek  pani dyrektor. Przystanął dwa kroki przed nimi i zastygł w bezruchu.
W sali zapanowała konsternacja.
- jak to?
- niczym się nie wyróżnia!
- i to ma być prawdziwy?
- przecież?taki zwyczajny jakiś!
szmer przeszdł po sali mimo ostrej reprymendy nieznoszącego sprzeciwu spojrzenia pani dyrektor.
Widząc że nie zapanuje nad tym stanem z wyraźną ulgą wycofała się za drzwi. Bez najmniejszego trzaśnięcia.

Prawdziwy chłopiec stał bez ruchu.

Sala patrzyła na chłopca.

Matematyczka  powoli odnajdywala swoje pogodne usposobienie. Wrześniowe słońce padało na trampki Stefana. Ledwie wróconą ciszę przerwało donośne pierdnięcie z tylnich ławek.

Sala eksplodowała śmiechem. Prawdziwy  chłopiec uśmiechnął się całą szczerbatą buzią.




z historią w tle

stoję tu gdzie staliśmy
a ty tam 
gdzie stała mamusia
i patrzysz na mnie 

patrzysz tak

jakbym 
do zepsutego kranu
odwrócić się musiał

;)



z listu do korytjan

masoni i masarze ukrywają twarze
pod podszwką ma
mamy ich na poskryptach
że aż teczek brak
rządzą na grzędach
ostrą tocząc grę
pojąc konie w naszych rzekach
zabierają spod głowy
noc za nocą
mamią
dzień za dniem

nie uklęknie sól ziemi
w oku ziarno zbórz/ zburz? z burz?
równaj do prawego! baczność! prezentuj!
się choćby poza ciałem nad nie!
rządem dusz

po burzy

powietrze nagrzmiałe 
gęstością odległych światów
wykopany topór utknął jak we mgle
zasnute słońce zniewolone od koloratur
stal nerwów w żółcieniach się gnie
otwieram okno szukając oddechu
w skostnieniu odnajdując nadzieję
twarzą w twarz
w oddali nikną śmiechy nie do śmiechu
pogodzony z losem rzucam
wygrałaś!
niech będzie kaszanka...

przełykam porażkę grudkami 
no masz no masz no masz

piątek, 18 stycznia 2013

ewoluując radośnie w kierunku powszechnej szczęśliwości

krawiec domu buduje
murarz szyje ubrania
jeśli taka robota jeszcze jest
do dostania
architekci z froterką
żurnaliści przy tesco
piwowarzy bazarzą
wódką dobrą bo czeską
weterynarz księguje
fryzjer zbiera zakłady
brukarz zanim ułoży
liczy sam na układy
tak dla własnej korzyści
nie wiadomo dlaczego
ucz się lepiej od nowa
jak to czego?
wszystkiego!

żywot poety wyzionięty drukiem




strofa za strofą ku wielkiemu ego
idą portaliści do siebie samego
przez zachwyty  obrazy do obojętności
idą wiersz za wierszem 
wreszcie mówią dość! 
i
otwierają na oścież egoty podwoje
twierdząc ostatecznie
to dobre - bo moje
odtąd chronią przy piersiach
słów najdroższych skarby
znikając z dorobkiem
by wypuścić farbę
rozszczepiając na szpaltach
myśli na atomy

w wycinkach znajdzie się miejsce
na kolejny tomik

czwartek, 17 stycznia 2013

face to face t

tam w odbiciu człowiek
patrzy ze zrozumieniem
świata
zalewam go rumieńcem
ja brat łata
sługa unużany
białą plamą w bordo krupy
próbuję nawiązać
choćby na supły
lecz dłonie 
embriony w kieszeniach
zresztą czy powinno się kalać układ
odniesienia