wtorek, 31 stycznia 2012

wymowny

Krą brnie brytów groźna zgraja
w zgrzebnych kurtkach gronostajach
z gromkim zgrzytem pęka lód
brnie krą brytów już mniej ciut

zarys



narysuj mnie
z kotem na kolanach

wpuść trochę życia

poniedziałek, 30 stycznia 2012

jewcianka

jewka - czytaj dzewka
na rowerze gdy konewka
z nieba leje - nic to dla niej
mokrą kurtkę w suchą zamień
włosy same schną  a co
rower spacer no i wio

ale już za progiem luty
zamarzł rower zmarzły buty
z piwa - cud?- się zrobił lód
włos sztywnieje niczym drut
w szprychy wplótł się zimny leń
zmień się luty wreszcie zmień!

zabierz sople zabierz śnieg
spraw by glut jak dawniej ciekł
a nie  sterczał soplem drań
spójrz na sierpień- zmień się nań!

kaczym piórem

za oknami cisza powleka szronem
chęć spaceru
rzucam zwiniętą kulką wiersza obok
celu

przeglądam frazy najwyraźniej  wyrwane 
z kontekstu
może zrobię obiad powieszę obraz poczytam
coś
szukam  pretekstu
by odejść od biurka od myśli od pisania wierszy
i chyba
nie jestem w tym marzeniu
pierwszy

niedziela, 29 stycznia 2012

skórka końca świata


rzucona 
obok kosza na śmieci w skandynawskim  mieście 
pozbawionym rudy żelaza
zerwała
sieć powiązań życia na ziemi uzależnioną 
od idealnego rozłożenia na  planecie pierwiastków 
wg misternego planu

runęła
w gruzy ciepłego lipcowego popołudnia gdy
przekroczony dopuszczalny dla równowagi
stan flawonidów kumaryny triterpeny oraz pektyny
w sposób niewidoczny acz nieodwracalny 
rozpoczął proces dezintegracji 

efekt domina sprowadził zmiany klimatu
podniesienie stanu wód roztopienie lodowców
pustynnienie obszarów leśnych wzmożoną aktywność
sejsmiczną tektoniczną i wulkaniczną 

związana z nimi wędrówka  fauny w kierunku równika
przy wzmożonym sprzeciwie form autochtonicznych
przyczyniła się do bezpardonowej rywalizacji 
w dostępie do świeżej wody i pastwisk

walka prowadzona metodą spalonej ziemi 
szybko  eliminowała ostatnie bastiony nadające się do życia
na bogatej w udziwnione formy planecie  
rozpoczął się proces wymierania zanikania i rozkładu 

do zwyczajnej litanii z tablicy medelejewa w finale

przez cholerną skórkę pomarańczy


sobota, 28 stycznia 2012

niektórzy to mają pod górkę

marznie bałwan przed blokiem
ptak w gęstwinie nie lata
gubi rude futerko wiewiórka

a ja idę przed siebie
i mam jeszcze kawałek
ciągnę sanki bo  tam w parku 
jest górka

wierszyk na mroźny poranek


kość przymarznięta do serca
to nadal kość
tylko
czeka odwilży


pies porzuci patyk
zastygnie w niewygodnej pozie
na chwilę
zapomni o zimie
potrzeby wyższe

piątek, 27 stycznia 2012

wierszyk na trochę przed północą*



gwiazdy się złocą
inni mówią że świecą
że co?
niby z wosku?
takich wniosków
dosłowie
ktoś coś powie
albo zmyśli

przeszli 
na przykład
że niby są?
czy dopiero będą?
oj tam oj tam

jestem zrzędą


* że niby blisko bieguna?;)

takie tam urki

na wzgórki
mimo misiurki
na twarzy pazurki

ale jak już z górki

dziękczynne laurki
łechczące cenzurki
od eksjaszczurki
obecnie kurki

kat/owicki

góry prze-
-nosił
odwracał rzekom
geib
nie wymówie imienia
nadal wzbudza lęk

ludzie jak litery
na kartach historii
tacy bez znaczeniai mali
a tu prosze
cały tom w jednym imieniu
...
jeszcze go
nie pochowali

końcówka kozaków

końcówka kozaków
no właśnie końcówka
cholewka to może?
a może zelówka?
gdzie kończy się kozak
oto jest pytanie
jak bez szewskiej pasji
odpowiedzieć na nie?

a może końcówka
kozaków jesienią?
gdy pierwsze przymrozki
zbiór grzybiarza zmienią
i chodząc z koszykiem
w mgliste krótsze dzionki
nie znajdzie kozaka
jedynie zielonki

lub chodzi tu może
o kozaka z kresów?
znanego z historii
z najdzikszych ekscesów
kiedy w czajkach rzeką
aż po morze czarne
nieśli groźbę końca
sami kończąc  marnie

końcówka kozaków
w różnej perspektywie
godna zatem wiersza
a za niego hrywien
dialogu warta
rozprawki powieści
ja już z nimi kończę
ktoś powie
nareszcie


czwartek, 26 stycznia 2012

kasanowak

dudni obłudnie nadwątlona prawda
obłapia ropą dawnych zaklęć pióra
wiedziałeś co powiedzieć 
zawsze to umiałeś
jestem pierwsza 
najukochańsza

nie wiadomo
która

nowe technologie uczuć

peron rozminął się ze stopniem
nie zdążyłem 
nie chciałem
załatwiać tych spraw
przy ludziach

wyślę sms-a
jak dawniej

tęsknię

środa, 25 stycznia 2012

eremiasz 21

mistrzu!
kosmos tak pełen gwiazd galaktyk planet
nie może być chyba tylko dla nas ludzi 
jedynych istot rozumnych we wszechświecie
czy istnieje życie poza naszą planetą?
eremiasz głeboko się zamyślił
- a skąd pewność że ostnieje poza naszą doliną?

postyczeń

na polach mokotowskich zakwitła głupota
wypuściła łzawe pąki w kierunku- ochota
dalej na lotnisko im Chopina
na szczęście tam mnie nie ma

nie wącham nabrzmiałej cukrem emanacji
udałem się do modlina w intencji wakacji
rozwiązywać rebusy poślęczeć na krzyżówką
bo...bo tak sobie pomyślałem że to 
ruszanie główką

buddystan

jestem pagodzony/
z nierównością terenu/
ostrą krawędzią uczuć/
pod stopami/
zmieniam mudry jak/
rękawiczki/
wąchając kwiaty lotosu/
od spodu/

wtorek, 24 stycznia 2012

od dziatka po dziatki

podatki od deszczu
od koncertu świerszczów
od podatku podatek
od pociechy i  braku dziatek
od zużytego powietrza i wiatru
kin restauracji teatrów
seksu saksów saksofonów
pompek przysiadów i skłonów
psa kota kanarów
zawartości lodówek i barków
pracy i czasu wolnego
pytań: a po co? dlaczego?
od przecinków w tekście i kropek
oraz ryczałtem podatek za snopek
do zamykania chałupy
podatki są do ...

za gad nie nie

to nienormalne
zostać wariatem
w średnim wieku
z widokami
na brak perspektyw

zebrał do kupy

pan o głupawym wyglądzie
powiedział parę mądrych słów
zrobiło się głupio
w rogu sali ktoś zaczął klaskać
zagłuszając nieporadność słowa: eeeee
z ust do ust powędrowało gromkie brawo!
uśmiechy jakby zrozumienia
wesoło zafalowały po zakłopotaniu
 teraz to wszyscy mądrzy

poniedziałek, 23 stycznia 2012

moje greckie trele morele

panikos patrzy na salaterkę sałatka grecka ateno!  - z koperkiem?! kto widział podać tak ją w itace może gdzie indziej  da się inaczej posypać fetę czym tylko wlezie lecz na zeusa! na peloponezie? koperku sypać nie można nic! grecka z koperkiem to jakiś pic i co tu począć z sałatką teraz być może w tym palce maczała hera miecz damoklesa wieszając na nosach dramat!  tragedia! - na hefajstosa! trzeba by z polski spytać kelnerkę czy można zjeść tę sałatkę z koperkiem

wierszyk do porannej kawy

przyszła na chłopinę kryska
nie diva jednak a statystka
nieogarnięta ponoć oczarowana
po klapsie zwyczajnie w piżamie podana
z ziemniakami z bazarku i świeżym szczypiorem
zza szprewy czerpanym wykwintnym humorem
obdarzona od natury włosiem blond tlenionym
stawała przy chłopinie z przypadkowej strony
tyłem bardzo często ale i też z boku
jakże zresztą dotrzymywać kroku
gdy jegomość cośkolwiek  znaczy nieruchawy
raz tylko był opuścił granice Warszawy
w stanie upojenia i tylko myślami
tkwi zatem w stolicy mocno korzeniami
z pretensją do wyższej kultury a i pięknej sztuki
tymczasem wybranka zamienia pomruki
na groźniejsze formy - to słowem to ciałem
to dlatego chłopina ma dziś przerąbane

niedziela, 22 stycznia 2012

o nietrzymaniu za rękę

opowiedz mi o włosach mamy
każdy szczegół
podobieństwa
jak wystała dla mnie  pomarańcze
o tym zdjęciu w kapeluszu
i szaleństwach
chcę usłyszeć jak spała na hamlecie
jakim gestem odganiała owady

wiesz
zamykam oczy 
aby sobie wszystko przypomnieć
nie daję rady

sobota, 21 stycznia 2012

babcia sabinka

przyszedł rachunek za prąd
dwa złote
zdziwiona że nie pamięta
nic jasnego na tę kwotę
oddycha niespokojnie
nie dowierza gestem
zasmucona obraca papiery
z szelestem

może samo się zapaliło na chwilę
gdyśmy spali?
tyleśmy pieniędzy 
bez pożytku nijakiego 
zmarnowali...

stary pies

leży na wycieraczce

oddaje reszki ciepła
ufnie spoglądając
w stronę drzwi

nie mogę tam wejść

klucz grzęźnie
w gardle
każe sobie
słono płacić

piątek, 20 stycznia 2012

zygu zygu zyg

zatrzymali konie u bramy  rycerze
w dalszą drogę bez kopi trzeba  na rowerze
na dwór króla zygfryda bo tam właśnie  jadą
trzyślady znaczą gumą czarną padół
na trasie przejazdu w majestacie zbroi
wreszcie są na miejscu stoją u podwoi
zamczyska seniora co ich wezwać prosił
zsiadają z rowerów podają gosposi
która teraz wryta jakoś całkiem bez pojęcia
że nagle rowerów tak wiele do wzięcia
dla niej biednej dzieweczki  sierotki niebogi

zostawmy już gosposię przecież i podłogi 
czekają na rączki jej sprawne i paluszki gibkie
słychać  zatem na schodach panów kroki szybkie
spieszących wasalną swą służbę potwierdzić
w sali tronowej król  zygfryd na żerdzi
siedząc drapie się zdziwiony po brodzie i głowie
najstarszy z rycerzy silny widać w mowie
sławą krasomówczą znaną nawet w rzymie
pochyla się nisko choć ledwie się trzymie
ugięty od stali co ją był okryty
pokazując  na podarte w dłoni jakieś kwity
woła podnośnie chociaż sam wciąż w skłonie
- królu! słońce naszej wiary! całujemy dłonie!
i rąbek płaszcza 
dziękując  za pamięć
za którą wdzięczni choć na świecie zamieć
mróz siarczysty że nie masz nadziei
to wierni przecie na wić twą przybieżeli
gnając bez ustanku  miesiąc i dzień jeszcze
pięć koni zajeżdzając że tylko tak  streszczę
na wezwanie stajemy w ordynku bitewnym
rozkazuj panie!
czy bronić królewny?
tronu? ziemi? mowy?
a może pacierza!
rozkazuj panie bo życia nam nie żal
stawimy je śmiało na jedno skinienie

na obliczu zygfryda pęcznieje zdziwienie
próbuje pojąć ni w ząb nie rozumie
myśli kapią ... ciekną ... wreszcie płynie strumień
coś już mu tam świta coś se przypomina
pisał coś do panów po beczułce wina
że bardzo dziękuje za ich służby w znoju
zarówno w czas bitewny jak i ten w pokoju
i że wdzięczny za nie bedzie teraz le
przy bywajcie zdrowi - 
 zakończył list swój - 
chyba że coś spieprzył?

eremiasz 21

eremiasz przypatrywał się polnym kamieniom w zadziwiający sposób ułożonym akurat w miejscu drogi wiodącej skądś dokądś kiedy przed nim zajaśniała świetlista postać staszego  mężczyzny z aureolą
głosem donośnym o pięknej barwie acz w tym wypadku wyrywającym z zadumy zawołał
- eremiaszu! są dwie drogi. jedna jest wyboista i trudna wiodąca do prawdy druga prosta i łatwa prowadziąca  do zatracenia. którą z nich podążysz?
eremiasz  nie ptrzebował wiele czasu do namysłu;
-żadnej dobry człowieku. nigdzie się nie wybieram!

czwartek, 19 stycznia 2012

b - 36*

zatrzymał na dłużej

wezwana erka 
wprowadziła dalsze utrudnienia

strażnik miejski odjechał
pospiesznie do dalszych
obowiązków





*- znak drogowy zakazu zatrzymywania się i postoju

kolejnyśtam

występuje okazjonalnie
pod postacią wiersza

samotnie w gromadzie

                                      ostatnia
pierwsza

układna  paskudna
mile  źle widziana
poranna wieczorna
błyskotliwa wystękana
jesienna wojenna
uzależniona
wiosenna radosna
niedokończona
tezą twierdzeniem
ideą banałem

myśl

co się po słowach
nie obleka ciałem

środa, 18 stycznia 2012

idę

przewietrzyć ubranie
nie mogłem patrzyć na nie
jak się męczy
na wieszaku w szafie
nie potrafię
znaleźć innego wytłumaczenia
dla przemieszczenia
własnego nad rzekę

jestem człowiekiem
nic mi się nie stanie
ale 
zdejmę przed wejściem

niech ktoś rzuci okiem
na nie

pies

mam psa
od westchnień
wzruszeń

do kolacji
spokojnie leży
waruje przy spacji

kiedy chciałbym trochę odsapnąć
ostrzegawczo powarkuje 
gotów jeszcze chapnąć

wtorek, 17 stycznia 2012

na Baranka nocne czytanie

siedzą baranki na nocnej zmianie
ciężkie minuty wciąż patrzą na nie
każda leniwie idzie przed nosem
czasem przyspieszy gdy papierosem
pogonić taką - do biegu zmusić
myśl o posłaniu zaczyna kusić
oczęta mielą już baby z piasku
jeszcze troszeczkę- byle do brzasku..

poniedziałek, 16 stycznia 2012

na dachach warszawy

przucupnęła zima
ciężka i śliska
ledwie się trzyma
walcząc z ciążeniem
i to już do morza

rachityczny bawłan
że boże się pożal
stoi na przystanku
sprzedaje bilety
i tylko nie ma ulgowych
niestety

drogowcy zacisnęli kabzy
solą mleczne miasto
wyrabiają z papki
brudnoszare ciasto
rzucając przechodniom
wprost do stóp
i wyżej

a zima płatkami
czarne rany liże
zawiewając z lewej na prawą
przechodnia

ten ma wszystko gdzieś
co widać po spodniach
w rozpiętym płaszczu
z czerwienią na twarzy
zaprzecza że chłodzi
dowodzi że parzy

zima zimne piwo
przynosi ze sklepu
sztywnieją paluszki
miłości 
poetom

ibn bin baden

wykłada na ladę
co tam tylko ma
granaty dwa
pistolet
a nie- ten na taboret

miecz a raczej kordzik
zegar wraz z nim przewodzik
trzy laski trotylu
i z espadrylów jeszcze
arabskie wiersze

i chce bochenek chleba
by z nim pójść... gdzieś
do nieba?

niedziela, 15 stycznia 2012

w warszawie

bezlik bazylik
tworzy
architekturę

w niej 
każdy bazyliszek
mieszka
bez strachu
że ktoś się za nim obejrzy

plus o czwartej nad ranem

no może trochę wcześniej
nie odnalazłem nic
we śnie dodaję zaoszczędzone
godziny sąsiad też dokłada
jako i my
to znaczy ja
nas dwa- ten dzisiejszy i nocny
jako argument mocny
na nieujmowanie
śniadanie - wartość dodana
i druga kawa od rana
kawałek książki - dwa rozdziały
dłuższy  spacer z psem
gregoriańskie chorały
od lata zafoliowane
bardzo ładne
dodam tylko że nie wstałem
bo się nie kładłem

sobota, 14 stycznia 2012

prężyna

się pręży
na materacyku
wygina pręgi
których ma bez liku
napręża górę wypręża dół
a ja się odprężam
i sprężam
po pół

eremiasz 20

posiadł umiejętność spania
z otwartymi oczami
co bardzo pomagało
podczas długich
obrzędów

a tak mi przyszło bo spać nie mogę

wód płodozmiany
pijany
nie pijany 
też gasi pragnienia

do wywalenia
z pracy domu rodziny
na prostej drodze
żalu na imieniny
na stół

potem choć pół
niechby  ćwierć
na drogę
na zdrowie
na ...

piątek, 13 stycznia 2012

niepowetowany

brak łez
można przeliczyć na wyrok
resocjalizacja  przyniesie
pożądane efekty
będziemy płakać
ze szczęścia

byle kim...

jaś i małgosia

o jasiu i małgosi

ona prosi 
on twardo 
tak 
kończy się chatką 
w środku lasu trakt 

tam tylko pierniki 
chłopiec dziwi się

małgosia gasi światło 
wiem jasieńku wiem

czwartek, 12 stycznia 2012

limeryk patologiczny

najlepszy patolog w oddziale 
w domu nie jadał wcale
towarzystwo bladło
gdyż jadł co popadło
przy stole w pracy nawale

no bo jak?

gaz się w nozdrza wrzyna
na gardle zaciska sznur
od proszków wielobarwnych
 usta wyschnięte - na wiór
ale zaraz! żakiecik! 
 z satyny w kolorze ecru
szykowny i efektowny
 z przymkniętej szafy drwi
nie! nie mogę pozwolić
 by jakiś babsztyl wziął
żakiecik 
po moim trupie
wracamy! 
goł goł goł

środa, 11 stycznia 2012

z punktu a do be

ciężki bagaż doświadcza
uszczupleń
paczka kafelków
sprzed  trzech meldunków
półki niewiadomego pochodzenia
farba ftalowa biała gatunek pierwszy
po zmianie stanu skupienia
dość miały cygańskiego życia

rower rozpłynął się od nadmiaru pochwał

fotel wygląda lżejszego tyłka

poniedziałek, 9 stycznia 2012

haiku z pikusiem

niespodziwanie
wykwitł przed pierwszą randką
pewnie miał nosa

historia pewnej potyczki

poszło ultimatum na twardych warunkach
wciąż brak odpowiedzi trwają w posterunkach
okopani świetnie po pas i po szyję
ramię przy ramieniu zbroja pierś okryje
woda wzięta w usta wyostrzone klingi
w awangardzie młodsi z tyłu stare wilki
w polu harcownicy wyczyniają harce 
ćwicząc kunszt fechtunku tak potrzebny w walce

wreszcie jest i bitwa kurz wzbity  pod chmury
górę biorą lepsi choć nie widać który
ciury obozowe doglądają broni
stojąc dziwnie blisko osiodłanych koni
walka wręcz straszliwa a w tle kanonada
znaki na sztandarach czasem któryś pada
wreszcie  się podniesie uwalany błotem
pancerze pokłute tu i ówdzie grotem

cichnie z wolna tumult słońce dym rozpędza
obraz pola walki brud ubóstwo nędza
zdeptane zbrukane nanizane szczątki
z milionowych armii zaledwie dziesiątki
zdołały w kawałkach wynieść z pola skórę
a i tak zbolałe 
z połamanym piórem

sobota, 7 stycznia 2012

o wszetysławie

posłuchajcie pieśni  o cnym wszetysławie
co nie uległ pokusom odpuszczał w zabawie
jadła nie nadużył i wszelkiego trunku
nie swawolił z dziewką i wdowie we frasunku
łzy nie zdejmał z szatą

jałmużny maluczkim  też nie dawał za to
że bogaty z domu po przodkach walecznych
nie dzwigał miecza wisiał obosieczny
w obórce przy zwierzu

a w czasach niepewnych też wszetysław nie żył
by wstępując pod króla sztandary herbowe
mógłby  wrogom wszelakim męstwem odjąć mowę
wraz z głową i łupem  należnym za wiarę

nie wielbił niewiast czy młode czy stare
przy tuszy jak chrusty nie miał miłowania
a i dziw że i w sodomii także brak starania
co by naturalny stan ten tłumaczyło

a nie masz wszak u życia stworzenia od pana
coby w chędorzeniu nie miało starania
jedynie wszetysław był wśród możnych kwiecia
odstępcą w tym fachu i odszedł bez dziecia

gdyby choć w nauce lub w posłudze wzrastał
ale i tu takoż  jego czas nie nastał

pewnie zapytacie ludeczkowie mili
pocośmy na wszetysława
czas tu zmitrężyli
nasłuchując wieści
ciekawej a miłej
 intrygi dworskiej 
okrutnej zawiłej
przygody rycerskiej świętego przykładu
w której nasz wszetysław mógłby przeciw stadu
wszeteczności szatana i pogan
wystąpić...

chyba muszę kończyć bo zaczynam wątpić
czy publika słucha czy już się pospała
i tylko dlatego
w piewcę nie rzucała przygnanego chlebem
który oratorstwa  tu pod waszym  niebem
chce poznawać zręby...

no dobrze już kończę bo dostanę w zęby
a te przecie ważne są w rzemiośle piewcy
a profesja szlachetna  jak zduny i szewcy...

zatem czemu o nim
o tym wszetysławie
pieśń wznoszę ku niebu i trzódce w zabawie
chrypnąc tu na mrozie bez korzyści w śpiewie
już wam odpowiadam
hmmm
tak właściwie...nie wiem

gdzieś tam rośnie

powiedziała jedno słowo
i było ono brzydkie
czy warto czekać
aż powie wszystkie

mini kuper

w pamięci zbieram 
co rozebrałem
odrywam skrzydełka
miałem
nie miałem

piątek, 6 stycznia 2012

proza bez konia

to tekst obejmujący szersze rzesze
jako indywidualista się nie cieszę
jako element większej całości
skacze z radości

my naród katolicy wszelkiej maści
panowie pijacy prałaci purpuraci

posłowie

wyznajemy wzywamy 
wyzywamy od jakich nie powiem
strażnicy strażacy 

jedyna w swoim rodzaju mieszanko
wsi ruska zamieciona
niemiecko - niderlandzka mieszczanko
gruzińska fantazjo
tatarska krwiożerczości
prostacza tolerancjo
starowierna pobożności

do ciebie wracam 
w każdej minucie
z dziurą w niebie
kieszeni bucie
jestem polakiem mam psa i ogląd wszechrzeczy
w garażu kosa czeka i lemiesz do przekucia
na miecze

naćkany

na pajęczej sieci jęczę
żegnając omamy młodzieńcze

łzami rzewnymi spod zamglonych powiek

czy tak może kończyć człowiek
wędrujący po tęczy

jęczy

w ameryce

pustestany
najedzone dzieci
już się nie mieszczą
kredyt zwija się
w kulkę

czwartek, 5 stycznia 2012

pośladki

przyglądałem się
wracając po śladach
do letniego trzepaka
dałaś się namówić
na fikołka
kraciasta spódniczka
zakryła zawstydzone
rude warkocze

dzisiejsze cześć
w poczekalni
nie pachniało
jak wtedy
ustąpiłem ci miejsca
wracając po śladach


9 sierpnia 2011

wtorek, 3 stycznia 2012

eremiasz 19

trzymał w ręku sandał
rzemienie dawno już poszarzały
przetarte w kilku miejscach
nie trzymały nogi jak dawniej
podeszwa z olbrzymią dziurą na pięcie
nie spełniała właściwie żadnej fukcji
eremiasz westchnął głęboko
- ech! ... wygląda na to że będę musiał
  założyć inną parę

natenczas

porusz mnie czasem
docześnie
mogą być czereśnie
w środku zimy
mogą być maliny
kasztany
porusz mnie czasem
kochany

####################


baranki4 pisze...


Poruszyłbym cię maliną
ale zimą?
poruszyłbym i kasztanem
ale teraz? nad ranem?
i czereśnią bym cię poruszył
ale tylko drzewo bym skruszył
i nici z poruszenia
na co ci te o świcie chcenia? ;)

ekosystem

tęsknota przewlekła
refundacji nie podlega
można zapisać ją 
na starych kartkach
wrzucić do butelki
wyrażając zgodę 
na przetwarzanie

poniedziałek, 2 stycznia 2012

eremiasz 18

eremiasz udał się na pustynię
gdzie przez pięćdziesiąt dwa dni
i pięcdziesiąt jeden nocy
przebywał narażony na
piekące słońce za dnia
przeaźliwe zimno nocą
otulony jedynie cieńką szatą
pośród jadowitych węży i skorpionów
obiecał sobie że jak już  znajdzie
drogę do eremu postara
się od niego nie odchodzić
na odległość wzroku

a gdyby tak

czy ty żmijo pragniesz 
pojąć za węża
pełzającego tu
przed tobą
odosobnika
i skopiujesz mu wzorzec 
na obraz i podobieństwo
dopuszczając do 
oglądania światłości
a przy tym nie dziabniesz
w czasie przekazywania
dna

co za czasy

nad rzeką tygrys
nad rzeką wisłą
dorastać przyszło
lwom przyczajonym
żurawiom
w locie w biegu
nad rzeką tygrys
nad rzeką wisłą
z oczami za nisko
z przyciętym ogonem
niebem zamkniętym
na cztery spusty
nad rzeką tygrys
nad rzeką wisłą

niedziela, 1 stycznia 2012

pieprz..y hapiniujer

ulica zaścielona nocnym koszmarem
niezachwyca tęczą
słońce podkreśla szczególy
mnie w samotnym marszu
ku przyszłości
pcham ją przed siebie
a ona śpi

rozlana twarz krzyczy
hapiniujer!
bezmyślnie powołując ją
do przeżywania radości
poranka
dopada
tu i teraz

stereotypy

właściwie nawet bracia
zastali halinę  ubraną
zostawili w gaciach
szczęśliwą 
z ocalenia choć części materii
powracającą do oddechu
bez słowa  bez histerii
mogło być gorzej

mogło 
ale się udało

nic się nie stało
kochani
nic się nie stało

noworoczny

doszedł ibuprom
albo pochodne na barometrze

do zdawkowego uśmieszku
parę kroków
wytrzymać wytrzymać
do nowego roku

do kilku następnych
na razie do wiosny
szampan sam pan
duecik żałosny

bąbelki nosem do krzywego odbicia
w musztardówce
w telewzji przechodzą korowodów hufce
sydney paryż warszawa ontario

ostatnia kartka w kalendarzu
ktoś już zdarł ją
pewnie ja
imprezka na ibuprom i russkoje igristoje
ha!